Ja nawet polubiłem Harry’ego Pottera, a już na pewno jego uniwersum, które jest z różnych przyczyn prostym do pisania fanficków (prostszym na pewno niż np. Śródziemie).
Daleko jednak tej książce (w mych oczach) do pozycji na liście wybitnych, a nawet bardzo dobrych. Powiedziałbym, że to książka co najwyżej dobra. Nie zdobyła mnie ani językiem, ani pomysłową fabułą, ani trudną psychologią (z nielicznymi wyjątkami).
Jakoś jednak świat ją pokochał. Ten tekst powstał krótko przed premierą "Przeklętego Dziecka" i był swego rodzaju drwiną z podniecenia, jakie opanowało ludzkość na wieść o nowym dziele pani Rowling.
Niestety, prawda okazała się jeszcze gorsza.
Z tego poradnika dowiesz się, jak napisać kolejną część Harry’ego Pottera.
1. Rozkręcić imprezę
Na początek oczywiście należy przedstawić kolejne, straszliwe wakacje, kiedy nasz poszkodowany, biedny Harry Potter znów kłóci się ze swym okrutnym wujostwem. Oczywiście zaaranżować trzeba mniej lub bardziej spektakularne zakończenie tej kłótni, jakaś akcja typu ciotki pod sufitem czy rozwalonego salonu.
Po wszystkim Harry takim czy innym sposobem spotyka się z Ronem i Hermioną, po czym trafiają do Hogwartu.
2. Nadchodzi zima
Teraz trzeba przygotować finał naszej opowieści. Warto więc w tym punkcie zapowiedzieć powrót Voldemorta, pozwolić uciec komuś z Azkabanu, ujawnić śmierciożerców. No, cokolwiek.
3. Zmiany kadrowe
Oczywiście w Hogwarcie musiał pojawić się nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. To bardzo ważne, gdyż nauczyciel ten okaże się najważniejszą (niepotrzebne, skreślić) postacią w książce.
4. Życie toczy się swoim trybem
Snape Harry’ego nienawidzi, reszta go uwielbia – tak podsumować można następne 20-30 rozdziałów.
Warto jednak wpleść do nich od czasu do czasu jakąś poszlakę, zmianę w kierunku naszej fabuły, bo potrzebna będzie do usprawiedliwienia finału.
5. Wielki finał
W maju lub czerwcu (ojj coś lubią Ci śmierciożercy ten okres) dochodzi do kulminacji. To zło, co szykuje się od niemal roku, jakoś postanawia zadziałać.
Harry i drużyna postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i uratować świat.
Oczywiście tylko Harry dociera do końca zadanej drogi, bo wcześniej Rona powali jakaś królowa (sic) a Hermionę Bazyliszek. Jeśli brak pomysłów na eliminację przyjaciół, można uznać, że Ron ma czegoś lub kogoś przypilnować. Bo oczywiście przy grożącym niebezpieczeństwie nie ma lepszego pomysłu, jak rozdzielanie się.
Na koniec nasz główny bohater staje oko w oko z Voldemortem, który, jeśli wierzyć temu, co mówią, jest od niego ze sto razy sprawniejszy, silniejszy, mądrzejszy, przebieglejszy i tak dalej.
W tym momencie Voldemort prezentuje długą na kilka stron przemowę o tym, że zaraz pozbędzie się Harry’ego, bo czekał na to (10 plus numer części) lat i poprzednio to tamten miał tylko szczęście. Miast rzucić wreszcie tę avadę, gada tak i gada aż do momentu, gdy pojawia się nieoczekiwana pomoc (dziwisz się, człowieku, skoro sterczysz tu kilka godzin, napawając się swą wyższością)?
Dzięki swej taktyce na przeczekanie (nie mylić z Rosją) Harry ponownie zwycięża i jest wielkim bohaterem.
6. No i co dalej?
Voldemort potrzebuje dwóch-trzech miesięcy, by przygotować jakiś nowy numer, który pokaże w sierpniu, a wykona (oczywiście) w maju lub czerwcu.
Powróć do punktu pierwszego.
Powiem tak. Harry Potter ma wady i najlepszą książką nie jest, chociaż mi się akurat podoba bardziej od takiego śródziemia, bo przynajmniej mniej czarnobiałych postaci. Czy fakt, że rozwiązanie fabularne jest zawsze w podobnym okresie nie da się wyjaśnić. Przeanalizujmy. W części pierwszej Quirrell próbował zarówno zabić Harrego, jak i wykraść kamień przed końcem roku. Tyle, że nie wyszło. Druga część. No cóż. Tu się zgodzę. Można było rozwiązać problem znacznie wcześniej. W przypadku części trzeciej, też da się to wyjaśnić. Syriuszowi dopiero wtedy udało się dopaść Parszywka, Lupin zobaczył na mapie, co się dzieje, zapomniał o eliksirze i tak dalej. Czwarta część. Tutaj sprawa jest oczywista. Finał turnieju przypadał na koniec roku. Piąta. No cóż. Można naciągnąć, że dopiero wtedy Voldemortowi udało się na tyle wciągnąć Harrego w pułapkę snów, żeby pokazać mu tortury Syriusza. Próbował wcześniej. Poza tym dopiero pod koniec roku śmierciorzercy uciekli z Azkabanu. Część szósta. Analogiczna sytuacja. Malfojowi dopiero pod koniec roku udało się naprawić szafkę. Znów próbował wcześniej. No i część siódma. Hogwart zbuntował się pod koniec roku, bo nie chciał wydać Harrego, który dopiero pod koniec roku do Hogwartu przybył. Wcześniej nauczyciele przypuszczalnie nie chcieli narażać uczniów, tym bardziej, że samego Voldemorta i tak by pewnie nie dopadli. Z drugiej strony Voldemort też nie miał interesu w atakowaniu szkoły. Snape w jego mniemaniu wszystko kontrolował, a poza tym szło o utrzymanie pozorów normalności. Co do rozmów egzystencjalnych, za nie między innymi bardzo cenię Dummbledorea, a taki Gandalf znowu wypada tu blado. Mędrzec, który prawie wogóle nie mówi o egzystencji, to nie mędrzec, przynajmniej w tym klasycznym sensie.
I jeszcze nie zapominaj, autorze szanowny, że przynajmniej raz Harry musi mieć flow pt. „Co to nie ja, a Wy mi nie pomagacie, bo ja walczyłem z Woldemortem i jestem biedny”!
Zapomniałeś o najważniejszym. Jeśli już masz dość pisania lub nie masz zbytnio pomysłu na końcówkę to hurtem uśmierć większość pozytywnych bohaterów, aby protagonistę pogrążyć w jeszcze większym dołku i nieważne jak spartolisz końcówkę(patrz zupełnie nieprzekonująca, a wręcz rozczarowująca walka Harry’ego z Voldkiem) to i tak cały świat posika się z wrażenia 🙂
No, z poniedziałkiem 1 września to się akurat wyłożyła. Też gdzieś o tym pisałam. Tej swego rodzaju pętli fabularnej bym się jednak nie czepiała. Taka koncepcja, że główną osią czasową jest rok szkolny. Fakt, coś dużego mogło się zadziać dajmy na to w lutym, albo już w październiku. Mogło się zadziać nawet dwa razy w ciągu roku, ale myślę, że autorce chodziło o jakieś stopniowanie napięcia, tworzenie klimatu i klasyczny, wielki the end.
Poza tym, tak sobie myślę, że coś to się tam akurat działo przez cały czas, tylko dzieci wplątywały się w coś zwykle pod koniec roku. xd
Nie wiem, stres egzaminacyjny, albo rozluźnienie po egzaminacyjne. W ramach rozrywki idziemy sprawdzić, czy Syriusza nie ma w Departamencie Tajemnic. 😉
@Mikołaj
No właśnie o tym mówiłam!
Aaa, no i Gryffindor na zakończenie roku zawsze musi wygrać puchar domów, a Dumbledore musi odbyć ważną rozmowę na tematy egzystencjonalne z Harrym i przedyskutować z nim przyszłość Wszechświata.
nie wolno jeszcze zapominać o tym, że w trakcie trzeba wpleść ze 3 mecze, gdzie gra czternastu zawodników, a i tak znaczenie ma tylko dwóch.
Donre, niestety. I choć lubię do Harry’ego wracać, to jednak nie da się ukryć, że schematyczność to dobre slowo, któretę serię opisuje.
Oj, jak Skrzypenka zobaczy to dostaniesz jakąś klątwą.
+jeszcze nie zapomnij o tym, że rok szkolny zawsze rozpoczyna się w poniedziałek 1 września, no i o meczach quidditcha.
Ja zawsze mówię, żę ta książka jest wręcz idealna na grę komputerową. Bo już w książkach, tak, jak w grze, na samym początku uczysz się czegoś, wydaje ci się to całkowicie bez sensu, a potem się okazuje, że przydaje się w finale.
Hehe dobre, dobre, Poter mi się nigdy nie podobał, a przestał już ewidentnie, jak zacząłem czytać inne książki fantasy.