Lubię zimę. Tę zimę, gdy spada śnieg, gdy z dachów zwisają sople, gdy świat robi się taki tajemniczy, zasłonięty. Nie lubię się zimą poruszać, ale ją lubię.
Nie lubię jesieni ani tej namiastki zimy, którą klimat raczył nas w ostatnich latach, gdy śnieg występuje tylko w formie niemal błota, a substytutem lodu są mgły i ciężkie chmury. Dlatego z przyjemnością donoszę, że na Kaszubach od środy pięknie śnieży. W tej chwili na termometrze 6 stopni Celsjusza poniżej zera, ale niestety od jutra mamy wracać do mokro-błotnistej normy.
Wiem, że dawno niczego nie pisałem, wiem że w ogóle "dawno" jest dobrym określeniem wielu aspektów mojej osoby. Nie powiem nic odkrywczego, ale 24 godziny okazują się czasem zdecydowanie zbyt krótkim na połowę rzeczy, które chciałbym robić. Co nie zmienia naturalnie faktu, że w tych 24 godzinach trzeba robić wiele rzeczy, których zdecydowanie robić bym nie chciał.
Obecnie największym pochłaniaczem wolnego (i szybkiego) czasu jest zbliżająca się premiera Eltena 2.4 (24 stycznia), która, czego nie da się ukryć, od paru tygodni "pożera" mi całe dnie. Mam więc szczerą – i najpewniej naiwną – nadzieję, że za moment znacznie mi przybędzie chwil na robienie masy rzeczy, których robić teraz nie mogę. A do tej listy należy zdecydowanie prowadzenie tego bloga.
Czasem jednak trzeba nieco odetchnąć od klas, obiektów i funkcji: a wydaje mi się, że moment, gdy prosi się o 10 łyżeczek cukru, mając na myśli dwie, jest tym najwyższym. Postanowiłem więc się nieco wykopać spod metaforycznych stosów dokumentacji Opusa, kodu Eltena i Czerwonej Księgi Błędów Zagrożonych, aby choć kilka zdań tu umieścić.
Eltenowe "Co nowego" zapowiada "Nowe wpisy na śledzonych blogach (35)". Obiecuję, że będę to w przyszłym tygodniu nadrabiał, tak więc brak moich komentarzy nie znaczy, że jestem aż tak rozczarowany Eltenowymi treściami, a raczej że mam przynajmniej kilkutygodniowe opóźnienia w lekturze. Nie mówiąc nawet o tym, że skończył się rok 2020, a ja nadal nie zrecenzowałem nawet połowy przeczytanych wtedy książek.
Od dobrych dwóch lat chodzi też za mną pomysł na pewnego fanfika. Fabuła jest już dopieszczona może nie w najdrobniejszych, ale całkiem drobnych szczegółach, ale na razie na fabule się kończy. I… No, jest jeszcze dużo i…
Wczoraj pomagałem bratu z zadaniem domowym. Wiecie, czwarta klasa, początki przyrody… Miał takie fajne polecenie, by dopasować objawy do chorób. Co myśmy tam mieli? Wysoka temperatura? Ból gardła? Duszności? Hmmm, utraty węchu i smaku nie było. A wiecie o co chodziło? O anginę i grypę.
Zadanie niżej: "W jaki sposób można zapobiegać roznoszeniu chorób zakaźnych?" Izolacja? Dystans? Maseczka?
Zdecydowanie powinni uaktualnić podręczniki (wydanie wspominanego 2019).
Na urodziny (kiedy to było? ) dostałem od Julity taką fajną, małą, elektryczną kawiarkę. Piszę o tym, bo zauważyłem, że w pracy bardzo brakuje mi jakiegoś fizycznego przerywnika. Dużo lepiej, a poważnie dużo lepiej, pracuje mi się, kiedy na biurku stoi filiżanka z kawą, latem koktajl truskawkowy albo… no, cokolwiek, co można w chwili namysłu nad tym, "dlaczego to nie działa" upić, wiecie, to taki syndrom wampira.
Potrafi być ten nawyk jednak naprawdę przeszkadzający, bo gdybym miał robić co godzinę herbatę, Eltena 2.4 dostalibyście za dwa lata. Skończy się zaraz na tym, że będę robił ją masowo i znosił sobie po trzy szklanki na raz.
Skoro o wampirach mowa, przypomniało mi się bardzo interesujące pytanie zadane kiedyś przez kolegę. Nie wiem, czy już się tą refleksją na blogu nie dzieliłem, najwyżej się powtórzę. "Jeśli zombie szukający mózgu do pożarcia, spotkawszy was na drodze, spojrzy tylko i pójdzie sobie dalej, należy się cieszyć, czy rozpaczać"?
Właśnie iPhone mnie poinformował, że dziś przyjedzie kurier z drukarką. Czy wiecie, jak ciężko jest dostać dobrą drukarkę? Ja jeszcze w zeszłym tygodniu nie wiedziałem.
Dwa lata temu do Warszawy kupiłem całkiem fajną drukarkę na nasze potrzeby. Nie był to najtańszy sprzęt, ale za to praktycznie bezobsługowy i śmiesznie tani w eksploatacji. Wadą brak skanera i to, że to drukarka monochromatyczna, ale i tak uważam, że był to strzał w dziesiątkę. W zeszłym tygodniu jednak ostatecznie rodzicom odmówiła współpracy drukarka w jednym ze sklepów, a więc powzięta została decyzja, aby przenieść tam drukarkę z biura, a do biura sprowadzić nową. I tu zaczęła się zabawa. Budżet nie jest najniższy, żadnych specjalnych wymagań… Myślałem sobie, że nie będzie z tym żadnego problemu. Jaki ja byłem naiwny!!!
Wiecie, jak łatwo jest dostać tanią w eksploatacji (a mówiąc tanią mam na myśli przewidywanie drukowania tysięcy stron miesięcznie), szybką, kolorową (bo etykiety), o dużej rozdzielczości, z obsługą druku dwustronnego, skanerem i kopiarką oraz, nie zapominajmy, łącznością bezprzewodową drukarkę? Chętnych zapraszam do zabawy.
Mamy papugę, pamiętacie? No więc Saphira od kilku dni uznała, że ona też będzie robić zapasy makaronu – czy tam ziarna. Przyłapaliśmy ją na tym, że zamiast wyjadać z miseczki, w dziobie zbierała te ziarenka i chowała gdzieś w kącie. Dzisiaj to samo po raz drugi. W sumie zastanawiam się, czy nieco się tym zachowaniem niepokoić, ale żadnych innych zmian nie dostrzegam.
Tyle, że Saphira jest najbardziej przywiązaną do ludzi papugą, jaką widziałem, a nieco z tymi zwierzątkami miałem do czynienia. Siadanie na ramionach, nawet pozwalanie się głaskać się zdarzało, ale nie widziałem jeszcze nigdy ptaka, który przyzwyczaiłby się do tego na taką skalę. Żałuję tylko, że nie nauczyliśmy jej reagować na głos, bo na razie to jest z niej despotka, która przylatuje, kiedy chce i robi, co chce.
Dobra, zasiedziałem się nad edytorem, a pewnie na forum betatesterskich już 50 nowych zgłoszeń błędów. Ja więc was z tego miejsca pozdrawiam i wracam do zastanawiania się, "dlaczego to nie działa".
Z pozdrowieniami,
Dawid Pieper
15 komentarzy
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Polecam butelki termiczne takich firm, jak na przykład Rag’sy, albo Closca. Herbata zaparzona o 06:00 o 20:00 jest tak gorąca no i co najważniejsze. Butelki są zrobione ze stali nierdzewnej dzięki czemu płyn nie ma metalicznego smaku.
Nie, ludzie! Tylko nie kufel! Kiedyś próbowałam jeść zupę z kufla. Może dziwny pomysł, ale nie miałam jeszcze półlitrowych kubków. ten kufel był zrobiony ze szkłą centymetrowej długości. Przy nalewania drugiej czy trzeciej porcji po prostu popękał na takie ładne puzzle. Nawet brzegów nie miały zaokrąglonych, no ale jednak nie o to jakby szło.
Ja też lubię napoje z termosu, ale rozumiem Magmar, bo czarna herbata, zwłaszcza słodzona, jest kiepska z termosu metalowego.
Aby była dobra, potrzebny byłby chyba szklany.
a co do herbaty w termosie to ja lubię – podobnie jak kawę – z termosu, bo obie są bardzo Mocne, co mnie odpowiada
oczywiście umknęło mi poinformowanie Was, że zasadniczym składnikiem proponowanej zawartości półlitrowego kufla, a w nim groka jest przegotowana woda, Gorąca, którą ja dodaję na końcu, choć niektórzy twierdzą, iż powinno się ją wlewać na początek.
owłaśnie! Julitka wyprzedziła moją propozycję – kufel po 1 – do piwa się nadaje, po 2 – jest duuuuży! po 3 – mi jeden wystarczy, by po śniadaniu herbatą poprawić funkcjonowanie organizmu, po 4 – czasem można zrobić w nim zajebistego groka – wódka około setki, cukru pewno ze dwie łyżeczki, można dodać cytryny albo soku malinowego koniecznie z herbapolu i stopy – nie żartuję – stają się cieplejsze.
Powodzenia Dawidzie. Trzymam kciuki i życzę powodzenia
Nie wiem o jakich termosach mówicie, bo z turystycznych owszem, jest niedobra. W ogóle smak zmienia. Ale to, co mamy w domu, to jest taki jakby czajniczek, który po prostu trzyma ciepło i nawet po kilku godzinach nic się z tym nie dzieje.
Dlatego się w termosie trzyma tylko wodę, a herbatę się wrzuca później, ja tak robię i przez parę godzin działa. Dawidzie, widzisz ile tu jest ekspertów od herbaty? A my kiedyś się tym zajmowaliśmy wręcz na wizji… piękne czasy…
NIEEEEEE, herbata z termosu jest niedobra.
A tak w ogóle, masz na blogu tyle wpisów, ile na Eltenie jest blogów. Myślę, że to fajny jubileusz 🙂
Eee, to wystygnie zaraz. Lepiej ten czajnikotermos. 🙂
Panie, to trzeba sobie nabyć taki kubas, żeby pół litra miał najmniej i tyle.
Dawidzie, istnieje coś takiego jak termos konferencyjny. Tak się to chyba nazywa. U nas jak się rano zrobi herbatę, tak jest gorąca przez wiele godzin i tylko się nalewa. Od wielu lat tego używamy.
Co do zimy, mam dokładnie tak samo. Lubię, ale poruszanie się w śniegu to jakaś masakra.
Mówiłam Ci, żebyś sobie robił herbatę w kuflach!