Jakiś czas temu byłem świadkiem takiej sytuacji. Byliśmy w parku w Gdyni i na ławce przy stoliku siedział sobie jakiś człowiek, chłopak, na oko jakieś 25 lat, może mniej. Siedział przed komputerem i pracował.
Usłyszałem dokoła kilka opinii przedstawianych przez ludzi, że ta dzisiejsza młodzież to nawet na dworze musi grać w te swoje gierki, że już nawet dworem się nie cieszą, że pewnie dziewczyna wyrzuciła go do parku.
A jak się okazało, człowiek ten był programistą, świeżo po studiach, który wyszedł na dwór, by popracować nad projektem korzystając z ładnej pogody.
Dzisiaj chciałbym rozważyć właśnie to zjawisko, pewnej stereotypizacji człowieka siedzącego przed komputerem z graczem spędzającym każdą minutę przed grami.
Pamiętam, że kiedy byłem młodszy, sam się z tym często spotykałem.
Prawda jest taka, że przed komputerem spędzałem i spędzam wiele czasu, nie cały dzień, lubię wyjść na dwór, porozmawiać z ludźmi i tak dalej. Ale będąc niewidomym programistą, no cóż, trudno nie pracować nad programami.
Dzisiaj wiele osób z mojego otoczenia widziało projekty, jak rakieta, różnego rodzaju aplikacje pisane nie tylko dla niewidomków, ale i dla nich, programy do zarządzania firmami, przetwarzania danych i tak dalej, bo owszem, tym też się zajmuję, jak mogę pomóc.
I już tak często tego nie słyszę, chociaż pewne osoby nadal twierdzą, że nie mam życia i pewnie ciągle w gierkach. I nie trafia do nich argument, że nie ma w zasadzie gierek dla niewidomków, więc nawet gdybym chciał, nie miałbym możliwości "siedzenia w gierkach całymi dniami".
I nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że gry to zło. Potrafią mieć ciekawą fabułę, rozwijać. To trochę jak z filmami. Mówię tutaj o siedzeniu w wirtualnej rozrywce całymi dniami, o braku umiejętności dostrzeżenia życia poza ekranem.
Dawniej sprawa miała się inaczej.
Bądźmy szczerzy, zdobyłem dość dużą wiedzę o komputerach. Dość dużą, by, jak dotąd, nie spotkać się z problemem informatycznym, którego, po chwili namysłu, nie umiałbym rozwiązać w ten czy inny sposób, chociaż to tylko kwestia czasu.
Dzięki doświadczeniu, jakie zebrałem siedząc przed komputerem, zdołałem napisać chociażby Eltena, na którym jest ten wpis, a raczej, z perspektywy czasu pisania, zaraz będzie, bo zgaduję, że skoro go piszę, wrzucę go na bloga.
Pewnie wiele innych osób podobnie poszerzało swoje informatyczne horyzonty, sprawdzając, próbując, testując, ucząc się.
Kiedy widzi się młodego człowieka z teleskopem, mówi się, że przynajmniej ma jakąś pasję, szanuje się jego zainteresowania astronomiczne. I słusznie.
Kiedy inny człowiek zajmuje się matematyką, rozwiązuje równania, to podziwia się jego matematyczne zainteresowanie. Słusznie.
Bo rzeczywiście niewielu ludzi w moim wieku ma takie zainteresowania, niewielu ma pasję, by coś robić.
Ale dlaczego zatem nie dopuszcza się pasji informatycznych?
Moim zdaniem to przykre.
Znam człowieka, dziecko, które, trzeba to przyznać, gra dużo.
Ale jest również zainteresowany działaniem komputera, pytał mnie o system binarny, jak komputer działa, jak coś zrobić i tak dalej.
Chciał pójść na kółko informatyczne.
Nie otrzymał zgody od rodziców.
Niech lepiej zaciekawi się matematyką, historią czy czymś takim, a nie tylko grać.
Ludzie, przecież informatyka nie oznacza grania!
O tyle dobrze zdaję sobie sprawę z tego problemu, że sam, jak wspomniałem, go obserwowałem.
Kiedy człowiek siedzi i pisze na klawiaturze, ucząc się, powiedzmy, języka C++ , od razu uważany jest za jakiegoś, nie wiem, człowieka bez życia, który tylko patrzy się w ekran.
Kiedy zaś ten sam człowiek zaczyna czytać książkę o programowaniu, by sprawdzić, co zrobił źle, nagle wykazuje dużą pasję.
Czy rzeczywiście pasja do programowania ma polegać na nauce bez doświadczenia?
Co dziwne, wielu nastolatków podziela ten stereotyp.
Dla nich lekcje informatyki powinny być lekcjami wolnymi, na których będą grać z kolegami.
A wielu nauczycieli to aprobuje.
Śmiem zaryzykować, że informatyka jest najmniej poważnie traktowanym przedmiotem.
Czy ktoś musi się uczyć do informatyki, bo czeka go skomplikowany sprawdzian z logiki rozmytej albo budowy komputera? Nie, głowi się, w co zagra z kolegami następnym razem.
W efekcie rzeczywiście informatyka uczy naprawdę niewiele.
Nie twierdzę, że każdy uczeń, powiedzmy, gimnazjum musi umieć napisać sieć neuronową, zmienić taktowanie procesora czy zedytować kernel systemu.
Jeśli chce się tego nauczyć, to niech albo poczyta, albo pójdzie na studia. W końcu jest to nie bez przyczyny nazywane wykształceniem wyższym.
Ale czy na informatyce nie może się nauczyć, powiedzmy, jak chociaż działa komputer, co to jest system albo jak dokonać podstawowych napraw?
Idźmy dalej.
Wielu ludzi mówi, że nie nadaje się na programistów. Sądzę, iż jest to prawda. By zostać programistą trzeba mieć pasję, lubić to, orientować się i mieć pewną cechę umysłu; wykształcić pewien sposób patrzenia na świat tak, by potrafić zawsze odnaleźć algorytm, sekwencję prowadzącą do pewnego wniosku. Umieć myśleć zarówno abstrakcyjnie, jak i sztywno. To pewne połączenie sztuki, czegoś nieuchwytnego, pewnej idei, z surową rzeczywistością i światem zer i jedynek. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, tak wygląda sztuka programowania.
Niewielu ludzi potrafi i chce się tego nauczyć. I to jest w pełni zrozumiałe. Tak, jak niewielu rozumie matematykę wyższą, tak niewielu musi rozumieć ideę programowania, z resztą od tej matematyki nie tak odległą.
Ale informatyka to nie tylko programowanie.
Większość informatyków nie ma pojęcia, jak napisać prawdziwy program, bo tego nie potrzebuje.
A sądzę, że w dobie, gdy każdy z nas posługuje się komputerem, warto wiedzieć, jak ten komputer chociaż działa.
Dlaczego działa, jak liczy, skąd zna wynik.
Tak sobie myślę, że informatyka stała się domeną stereotypów związanych z grami.
Często słyszę i widzę, że mówi się lub pisze o informatykach z szacunkiem. To ludzie, którzy umieją wiele, docenia się ich pracę, owszem.
Ale ten obraz informatyka jako pewnego naukowca pozostaje dla zawodu, nie dla konkretnych jednostek.
Nie rozumiem tego, szczerze mówiąc.
A jeszcze kilkanaście lat temu obraz tego zawodu w świadomości był zupełnie inny. Kiedy widziało się człowieka przed komputerem, mówiło się informatyk, programista, inżynier oprogramowania.
Programistów nazywało się ludźmi z kubkiem kawy. Bo rzeczywiście tak często ich widziano, wyobrażano sobie. Człowiek przy komputerze z, no właśnie, kubkiem kawy.
3 komentarze
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Witam.
Używam pc w większości do gadania, ale i tak większość sądzi że gram.
Odbiegając na chwilę od tematu, mógł byś zrobić że na blogach przez stronę do każdego wpisu był by link,
aby można było go gdzieś udostępnić.
Popieram, chyba tyle mogę powiedzieć. O ile sama myśl o algorytmach mnie zniechęca, o tyle podzielam
Twoje zdanie na temat lekkiego traktowania informatyki w szkołach. Naprawdę przydałyby się bardziej praktyczne
umiejętności. U mnie ten przedmiot do piątej klasy wyglądał tak, że albo ćwiczyliśmy zwykłego Worda,
albo mieliśmy czas wolny.
Strasznie wkurza mnie sądzenie ludzi po pozorach. Nie mówię, że mi się czasem nie zdarza, bo nie jest
to prawdą, ale tak czy inaczej bardzo tego nie lubię. Czy to, że taki przeciętny ludź potrafi na komputerze
wyłącznie odpalać jakieś gierki i w nie grać, oznacza, że całe społeczeństwo musi być aż tak
ograniczone? No szkoda. Ale ktoś musi też chyba te gierki robić. A takie podejście, właśnie sądzenie
ludzi po pozorach, nie podchodzenie z szacunkiem do jednostki i tego, co robi, niezależnie od tego, jak
bardzo w ogólnym mniemaniu jest to dziwne, bo przecież innym nic złego tym nie robi,jest bardzo frustrujące i demotywujące. Podobnie jeśli hodzi o tego chłopca, o którym pisałeś, jak i
miliard innych dzieci, frustrujące jest ograniczanie ich pasji przez rodziców. „Ee tam, znajdź sobie coś
innego. I tak ci zaraz ta informatyka przejdzie”. I akurat takie podejście nie dotyczy tylko informatyki, bo wielu ludzi ma jakieś stereotypy związane
z różnymi zawodami, zajęciami w życiu, zainteresowaniami i z ich powodu blokuje jakieś naturalne skłonności u swoich dzieci. Jakby wszyscy
musieli być prawnikami/lekarzami. Cieszę się bardzo, że moi rodzice są na tyle ogarnięci, że
mi tego nie robią z moimi językami i innymi, przynajmniej już teraz. Też mam wrażenie, że informatyka traktowana jest w szkole bardzo,
bardzo lekko. W pełni uświadomiłam to sobie dopiero parę lat temu, gdy chciałam sobie wyczyścić dysk
i przetrząsałam sieć, żeby się dowiedzieć, jak j mam to właściwie zrobić, żeby efekt osiągnąć, ale żeby
po tym mi się jeszcze komputer zechciał uruchomić. 😀 Wydaje mi się, że to taka dosyć podstawowa umiejętność
i przydałaby się każdemu, więc dobrze by było to na lekcjach informatyki omówić, jednakże ja nie przypominałam
sobie, żebym się czegoś na ten temat wcześniej uczyła. Fakt, że po chwili udało mi się zamierzoną czynność
przeprowadzić bez problemu i cieszyłam się, że nauczyłam się czegoś sama, ale jednak… Miejmy nadzieję,
że może z
czasem, wraz z rozwojem nowych technologii, rozwinie się też świadomość ludzi w kwestii informatyki i
spraw pokrewnych i nie będzie się to ludziom kojarzyć wyłącznie z gierkami. Bardzo ciekawy wpis. 🙂