Dni chwały

Wpis ten chciałem napisać wczoraj, ale, przyznaję, zabrakło mi czasu. Obchodziliśmy kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego. Od wielu lat trwają dyskusje, czy miało ono sens, czy było potrzebne, czy było odpowiedzialne… Nikt nie da dziś odpowiedzi na te pytania, przynajmniej na drugie i trzecie. Bo czy miało sens? Myślę, że odpowiedź mimo wszystko jest, gdy spojrzeć… Czytaj dalej Dni chwały

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje Tagi

Ponarzekam, bo mogę

Ostatnio jest w nas jakaś niezrozumiała potrzeba pisania o sprawach ważkich, trudnych… Pisać o codzienności, rozlanej herbacie albo dobrym grillu? No bez przesady, tę umiejętność z blogujących chyba zachowały już tylko Zuzler i jamajka. Dla jasności, zjawisko, o którym piszę, także i mnie dotknęło. Od dawna chcę tu coś napisać, ale ciągle wydaje się, że… Czytaj dalej Ponarzekam, bo mogę

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje

Przesyt pewnym czarodziejem

Nie będę się nad tematem rozwlekał, będzie krótko i treściwie. 😉 Wczoraj znowu na którymś kanale RSS pojawiły się doniesienia, że pani Rowling jest kolejny rok najlepiej zarabiającą pisarką na świecie, to zaś z kolei skłoniło mnie, by wyrazić pewne odczucie, które we mnie jakoś ostatnio tylko narasta. Chodzi o pewien przesyt, absolutny przesyt Harrym… Czytaj dalej Przesyt pewnym czarodziejem

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje

„Lalka”, „Katarynka” i „Pochwała Głupoty” w jednym, czyli o lekcjach polskiego rozważania

Odkąd zacząłem studiować moja styczność z literaturą czy szerzej pojętą humanistyką dotyczy tylko tego, co znajdę we własnym zakresie. Nie mamy na studiach przedmiotów humanistycznych, filozofii czy innych tego typu zapychaczy planu. Obserwuję jednak Kamila, mojego młodszego brata, który obecnie jest w drugiej liceum i kilka dni temu miał pracę klasową z „Dziadów”. I choć myśli z tego artykułu wielokrotnie wyrażałem w trakcie nauki, chciałbym je podsumować i raz jeszcze ubrać w słowa już po tym, jak naukę zakończyłem, a więc starając się o możliwą obiektywność.
Zacznę od tego, że lubię czytać i co uważniejsi czytelnicy tego bloga na pewno to spostrzegli. Lubię dużo czytać zarówno w znaczeniu ilości lektur, jak różnorodności gatunkowej. I choć pewnie wielu z was kojarzy głównie mnie z fantastyką, to tylko czubek góry lodowej, a książkę bardziej cenię za to, jak do mnie przemawia, niż za gatunek czy treść.
Przede wszystkim jednak staram się, by książki mnie uczyły. To piękna skarbnica przekazywanych z pokolenia w pokolenie – prawd moralnych, życiowych, społecznych… Czasem wierzę, że nie istnieje takie zdarzenie czy stan, którego już ktoś gdzieś kiedyś nie opisał, trzeba tylko umieć ten opis znaleźć.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje

Taka refleksyja

Chwilę temu wyciągałem naczynia ze zmywarki. W kuchni jest pełno misek, kubeczków i innych rzeczy do zmycia, którym to zmywaniem właśnie się zajmuję, jako przerywnik tylko pisząc ten szybki wpis.
Wczoraj jedliśmy upieczone przeze mnie klopsy zwane kotletami mielonymi, a dziś… dziś w piekarniku właśnie teraz piecze się sernik – mój brat robi jutro osiemnastkę i, jeśli to ciasto wyjdzie, zabiorę je do Bolszewa. Choć coś czuje, że nie wyjdzie. 😀
W każdym razie… Gdyby mi ktoś przed dwoma laty ukazał tę scenerię mówiąc, że będzie tak u mnie w domu za dwa lata, pewnie bym go wyśmiał. I myślę sobie, że w ciągu tych dwóch lat, nawet mniej, zmieniło się w moim życiu tak wiele, iż nawet nie ma sposobu, by to spisać.

Nostalgia

Przyznam, że długo miałem problem z opublikowaniem tego wpisu – dobre pół godziny biłem się z myślami i już prawie go skasowałem, po prostu ze strachu, bo nie czuję sie tak jak kiedyś, pisząc na Eltenie. Czuję, że daję tylko broń do ręki tym, którzy chcą mnie zranić, ale… Co tam.
Gdy wracam do domu, tego w Bolszewie, mam wrażenie, że wszystko, na każdym kroku mówi mi: „Już tu nie mieszkasz”. Nie, nie chodzi o rodzinę, oni to dostrzegają, ale nie pokazują, starają się nie pokazywać. Ale przedmioty… Gdyby mogły mówić, pewnie by mówiły, że to już nie do końca moje miejsce.
Dziś odczułem to bardzo silnie, szukając kropli do oczu w jednej z szuflad. Gdy przyjeżdżam do domu, widzę, że ktoś, pewnie mama, dba o mój pokój. Nie ma tu kurzu, nie ma zapachu stęchlizny… A jednak wszystko leży tak, jak pozostawiłem to, wyjeżdżając 29 grudnia. No może wszystko wyłączywszy sukienkę, którą Julita miała ubraną na osiemnastce Szymona dzień przed wyjazdem, a którą zostawiła z prośbą, by rodzice przywieźli w wolnej chwili do Warszawy.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje Tagi

Era stacjonarek

Są dni, kiedy żałuję, że era komputerów stacjonarnych dobiega końca. Żałuję, choć zdawałoby się, że czasy nadeszły lepsze.
Laptopy są znacznie mniejsze, lżejsze, zużywają mniej prądu. Aby podłączyć dysk zewnętrzny, nie trzeba sięgać pod biurko, bo port USB znajduje się zaraz koło klawiatury; nie trzeba ciągnąć kabla od słuchawek od biurka; nagłe zniknięcie prądu już niestraszne; jest ciszej, przyjemniej… A jednak w tych starych skrzynkach pod biurkami jest coś – coś z nostalgii, wspomnień, ale i… tych czasów, kiedy ludzi nie byli jeszcze tak skwaszeni Internetem…
Komputer u nas w domu był od zawsze, od moich narodzin – tata ukończył studia informatyczne. Była to niezmiernie potężna maszyna z Windowsem 95, procesorem 386 i o porywającej pojemności dysku 1,8GB.
Pierwszy swój własny komputer otrzymałem w zerówce, ze starego programu „Komputer dla Homera”. Ten miał już dysk 80GB, procesor Intel Dualcore i 2GB RAM. Cóż to była za maszyna! System pod wpływem moich drobnych udoskonaleń trzeba było reinstalować przynajmniej ze pięć razy, a na koniec udało mi się nieodpowiednią zmianą rejestrów w BIOSie spalić zasilacz. Do dziś nie wiem do końca, jak to zrobiłem.

Instrukcyja lingwistyczna

Poradnik robienia z siebie pośmiewiska językowego na przykładzie PKP Intercity.
Czy można połączyć pozorną biegłość językową z robieniem z siebie obiektu pobłażliwych spojrzeń? Oczywiście! Dzięki temu poradnikowi dowiesz się, jak brzmieć zaawansowanie dla wszystkich nieznających języka angielskiego, a ze strony pozostałych otrzymywać drwiące uśmieszki. Wszystko zamknięte w dziesięciu przystępnych punktach.

U nas bez zmian

Siedzę sobie właśnie na dworcu PKP Gdynia Główna, czekając na pociąg do Warszawy, który odjeżdża za godzinę. Jestem więc sobie na ławeczce na hali głównej, korzystając z darmowego (woooow) Wi-Fi o klarownej nazwie _PKP_WIFI.
Ławeczka jest drewniana, ale podbita jakąś skórą, szeroka i bardzo, przyznaję, wygodna.
Z prawej strony słyszę rozsuwające się co chwila drzwi prowadzące na pl. Konstytucji, przede mną zaś kolejkę do kas.
Za mną znajduje się największa restauracja MCDonald w Polsce, na hali ludzi są setki (lekko licząc).
Pod halą główną znajduje się teatr Gdynia Główna, a także bardzo dobra kawiarnia.

Pochwała

Muszę wam coś wyznać.
Często się mówi, że prawdziwych rycerzy nie ma, że wszystkie cnoty są fałszem.
Poznałem jednak, że nie jest to prawda. Są ludzie wytrwali, skromni, pracowici, każdego dnia wykonujący tak rzetelnie swe obowiązki…
Choć nie spotykają się z wdzięcznością, ich dorobek jest nieustannie niszczony, oni się nie poddają. Nie słychać od nich ani słowa skargi, nie stają w protestach przed Parlamentem, nie piszą o nich w gazetach.

EltenLink