I to jest paradoks

Kiedy na stacji metra Politechnika, na linii M1, między Centrum a Polem Mokotowskim, schodzicie na schodach od strony ul. Nowowiejskiej, znajdziecie taką fajną, ładną prowadnicę. Pozorne jednak tylko jest jej piękno, bo w istocie złośliwa jest i niesłowna, jeśli bowiem nie zapracujecie naprawdę dobrze laską, to zaraz będziecie mogli rozcierać kolana i łokcie.
Gdy zaś już się podniesiecie z posadzki, otrzepując się z kurzu, odkryjecie, że przed wami znajduje się plan stacji, naturalnie większy od słupka i postawiony centralnie na prowadnicy.
Po jego dokładnym przestudiowaniu dowiecie się, że znajdujecie się na stacji Politechnika, jakbyście nie byli pewni, czy to przypadkiem nie jest London Bridge, a w dodatku, że z lewej strony jadą pociągi w kierunku na Młociny, z prawej zaś na Kabaty. To nie tak, że to samo napisane jest na poręczy schodów.
To jeszcze jednak nic. Kiedy bowiem wybierzecie się przypadkiem na wycieczkę w moje rodzinne strony, do miasta Gdynia, pójdziecie na klif Orłowski – a konkretnie na sam koniec jego mola – i wyciągniecie rękę, pod palcami natraficie na brajlowską tabliczkę, a na niej odczytacie dwa słowa.
I, wsłuchując się w kwilenie mew i szum fal uderzających o brzeg, wąchając zapach soli, czując bryzę na twarzy, odczytacie…

To co wy, człowieki, o mnie wiecie?

Nie planowałem tego wpisu, ale jak zwyczaj, to zwyczaj.
Dla tych, co nie wiedzą. Jakiś czas temu Maja zaproponowała pewną zabawę. powstała ankieta, w której każdy mógł napisać coś o użytkownikach, którzy do zabawy się zgłosili. Ankieta wciąż istnieje, zowie się „Co wiesz o Sobie?”, a więc kto nie głosował, zapraszam.
Yyyyy, ja w końcu też nie głosowałem, chyba trzeba nadrobić.
No więc co wy wiecie o tym pajperze? Lecim.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje Tagi

Światy z papieru, czyli o pisarzu i czytelniku

Był rok 1914, początek I Wojny Światowej. John, jako jeden z wielu żołnierzy powołanych pod broń, wyruszył na front.
Chwilę wcześniej, bo dosłownie kilka miesięcy, ukończył studia, uzyskując tytuł licencjata z filologii klasycznej oraz magistra z językoznawstwa porównawczego, po kilku latach miał także zasłynąć jako profesor języka staroangielskiego. W owym czasie jednak o tym nie wiedział.
Podczas swych badań językowych odkrył słowo, którego znaczenie było w owym czasie niepewne, pochodzące ze staroangielskiego „Earendel”. Domyślił się nasz bohater, że chodziło o gwiazdę poranną. Tak oto powstała pierwsza z legend Śródziemia: legenda o Earendilu Żeglarzu, który opuścił dom i popłynął na niebo, by w mrokach nocy z nieba nieść ludziom nadzieję na nowy dzień:
I tam usłyszał daleki płacz,

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje

Dziękuję! Minął kolejny rok

Tak sobie myślę, że życie jest jak podróż pociągiem. Czasem gdzieś skręca, zmienia tor, zatrzyma się na moment na którejś stacji, ale zaraz rusza przed siebie, nigdy się nie wraca, nigdy nie spogląda do tyłu. Tylko na przód, gdzie prowadzą tory.
Dobra, to może dlatego, że słowa te piszę, siedząc w pociągu, swoją drogą na trasie Gdynia-Warszawa dwudziesty siódmy raz w tym roku.
Następna stacja: Tczew.

Nadchodzi zima

Wiem, wiem, kalendarzowo mamy jeszcze niemal miesiąc. Ale trudno nie mieć takich refleksji, jak się wyszło rano na dwór i przekładało w drodze laskę do lewej ręki, bo tak chłodno było.
Trudno mówić, że to jeszcze jesień, gdy na liściach drzew osadza się lód.
Trudno mówić, że to jesień, jak temperatura to dziesięć stopni Celsjusza poniżej zera.
Wiosna to czas, przynajmniej dla mnie, nadziei, budzącego się życia. Wtedy rozśpiewują się ptaki, w lasach słychać lekki szmer liści. Nawet deszcze wiosenne mają w sobie coś słodkiego.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje

Samodzielne mieszkanie

Stało się. Odkąd zamieszkałem w Warszawie, końca dobiega drugi miesiąc, a ja o tym prawie niczego nie napisałem. Nie napisałem z resztą celowo w przekonaniu, że nim cokolwiek zacznę ględzić o tym, jak się mieszka samodzielnie, muszę to w ogóle lepiej poznać.
Jednym jest wpis naskrobany po spędzonym jednym tygodniu, a drugie…
Jako, że jestem (tak, zgadliście, w pociągu), wracając z Warszawy do Gdyni, pozwolę sobie kilka słów w rzeczonej kwestii naskrobać.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje Tagi

Książki w moim życiu

Niniejszego bloga założyłem w klasie drugiej liceum, gdy nie byłem już do końca tym samym człowiekiem, co dawniej. Ci z was, którzy znali mnie dawniej, szczególnie w gimnazjum, mogą w pewnym sensie wspominać mnie jako czytelnika, który połykał dosłownie każdą lekturę, jaka wpadła mu w ręce.
Jak to się jednak zaczęło i co się od tamtego czasu zmieniło?
Gdy byłem mały, rodzice często czytali mi liczne bajki i legendy. Mieliśmy taką grubą księgę pełną historii, a ja nie poszedłem spać, póki ktoś nie przeczytał mi chociaż jednej z tych opowieści. To jednak nie było jeszcze dojrzałe czytelnictwo, na pewno nie były te bajki tym, czym później stały się dla mnie książki.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Refleksje Tagi

Miasto morza i szkła

Znam wiele pięknych miejsc, każde z nich ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się do niego wracać.
Czasem jest to klimat, innym razem ludzie, którzy tam mieszkają.
Pozdrawiam z pociągu relacji Warszawa Centralna – Gdynia Główna.
Po trzech tygodniach spędzonych, bez przerwy, w Warszawie, wracam weekendowo na Pomorze. I przy okazji tej podróży chcę podzielić się z wami pewną refleksją.

Różności Dawida

Choć na to może nie wygląda, Dawid potrafi wydać całkiem sporo pieniążków na pamiątki, rzekłbym, nieco szczególne.
Choć zawsze słynąłem z tego, że podczas rodzinnych wyjazdów na pamiątki wydaję najmniej, często wracałem z wycieczek szkolnych dokładnie z sumą na nie zabraną, to też bywa inaczej.
Pewnego dnia, gdy byłem w podstawówce, zostawiłem w Anglii całą fortunę na pewien świecznik. W sumie nie wiem czy wycieczkami bez upominków spłaciłem ten kredyt do dziś. 😀
W każdym razie postanowiłem opowiedzieć wam nieco o moich zbiorach przeróżnych, bo jest to ten aspekt mojej osoby, o którym rzadko pamiętam, opowiadając o sobie. Niewielu ludzi widziało to, o czym wam opowiem, choć przecie trzymam to w pokoju lub domu.
Po prostu, zapominam.

Czym było dla nas Klango

Klango i Eltena porównywano już pod względem chyba każdej jednej występującej funkcji.
Nie spotkałem się jednak z żadną dyskusją o porównaniu tego, czym te programy były dla nas i jak wyglądały ich fora.
I właśnie o tym chciałbym dziś się rozpisać, bo wiele różnic i podobieństw dostrzegam.
Wiele twarzy tu, na Eltenie, kojarzę z Klango – lepiej lub gorzej. By nie szukać daleko, 6 na 9 użytkowników z polskiej administracji Eltena było niegdyś na Klango bardzo aktywnych. A jednak…

EltenLink