Przesyt pewnym czarodziejem

Nie będę się nad tematem rozwlekał, będzie krótko i treściwie. 😉
Wczoraj znowu na którymś kanale RSS pojawiły się doniesienia, że pani Rowling jest kolejny rok najlepiej zarabiającą pisarką na świecie, to zaś z kolei skłoniło mnie, by wyrazić pewne odczucie, które we mnie jakoś ostatnio tylko narasta. Chodzi o pewien przesyt, absolutny przesyt Harrym Potterem.
Zawsze lubiłem te książki, w dzieciństwie, jak pewnie większość czytelników, zachwycałem się przygodami młodego czarodzieja. Już jako dziecko jednak nigdy nie wskazałbym Pottera jako najlepszej książki na świecie. Jest jednak w nim coś, co dało mu popularność, o jakiej inni pisarze, od Maya przez le Guin po Szklarskiego, mogliby tylko pomarzyć. Nie, nie wiem co to. Może wyrwanie się z zasad, które przecież dzieci na swój sposób pociąga? Że można dać szlachetnego na pozór bohatera, skrzywdzonego przez wujostwo, biednego, a jednak mężnego i odważnego, który w złości może zapewnić świnki ogon kuzynowi (wiem, to był Hagrid) albo wysłać ciotkę pod sufit? Tak, to była ironia.
Nie chcę przekonywać, że książki pani Rowling są pełne zła i ukrytych zagrożeń, głównie dlatego, że ludzie tak twierdzący wkurzają mnie jeszcze bardziej od wspominanych powieści. Nie ma lektur złych, możemy tylko z nich złe wartości wyciągnąć, a historie z Hogwartu uczą nas też wiele dobrego, mamy postać Lupina, dylematy Snapea, piękną przyjaźń (choć akurat wcale nie mówię tu o pierwszoplanowej trójce, a Lunie).
Tylko czasem ludzie zachowują się, jakby innych powieści nie było. Widać to nawet na Eltenie, a co dopiero w sieci? Do czego powstaje 99,99999 procent fanfików? O jakich książkach ludzie potrafią pisać całymi godzinami, zastanawiać się nad różnymi ewentualnościami?
Przyznam, że odczuwam przesyt, absolutny przesyt Potterem, dyskusjami o Potterze, a nawet przeróbkami z Pottera. I coś czuję, że szybko mi ta przypadłość nie minie.

39 komentarzy

  1. Ja też bym wolała fanficki "cheruba", nawet jakieś tam są.
    @Balteam Niekoniecznie, bo film może być zrobiony na podstawie książki teżdlatego, że komuś z wytwórni sięspodobała i ktoś wpadł na dobry scenariusz. Myślę, że jakby poszukać, to by sięznalazło sporo książek, które wcale jakimiśbestsellerami nie były przed ekranizacją, a przynajmniej nie tkimi, jakimi się stały po niej. To pewnie nie jest akurat kwestia HP, no bo racja, HP był od samego początku popularny, ale jużnp. taka trylogia Więźnia Labiryntu? Choćtu uważam, że filmy, to zbrodnia na kinematografii. HP na początku był popularny, bo mało było wtedy książek tego typu. Więc wtedy jeszcze w miarę zasługiwał. No a potem wybuchły filmy, co za tym idzie gadżety, ciuchy, wszystko… I poszłooooo… za granicę przyzwoitości.
    Propos granicy przyzwoitości, pamiętajmy też, że, ośmielę się stwierdzić że jedna trzecia, fanficków jest pisana tylko w jednym, konkretnym celu. Więc Potter tutaj to nie jest świadomy wybór umiłowania i sentymentu autora, to tylko taka wymówka. :d
    Fanficki są, jak rozwój niewidomych, o tym by można napisać nie jeden, nie dwa, doktoraty.

  2. O rany. Ja to do "Dziedzictwa" mam wielki sentyment, bo jakoś bardzo lubiłam Eragona jako bohatera, chociaż momentami był trochę wyidealizowany i trzeba to sobie umieć wprost powiedzieć. No i przeżywałam go o wiele bardziej emocjonalnie niż Harry’ego, chociaż nie wiem, czy powinnam w ogóle to porównywać, bo jednak "Dziedzictwo" czytałam znacznie później, jakieś 6 lat temu. Przebrnęłam przez całość, ale 2 ostatnie tomy, a już szczególnie ostatni, bardzo mnie męczyły. W pewnym sensie to samo dotyczy "Wiedźmina". Koncepcja super, styl pisania godny podziwu, ale… Jak dla mnie znośnie było do "Chrztu ognia". Dwie ostatnie części naprawdę były już mniej ambitne. Znacznie wolniejszy rozwój akcji, nieścisłości… Do tej pory widzę na przykład przepaść między początkiem a zakończeniem "Pani jeziora". Nie mogę się kompletnie połapać, co opowiadała Ciri, a co było toczącą się dalej fabułą.

  3. Zgoda, ja już mam przesyt od lat i stałem się ignorantem jeżeli chodzi o fanficki, rozmowy o potterze, etc.
    Wolał bym fanficki cheruba albo Wiedźmina, a tak jeszcze to polecam Spirit Animals. Elegancka trylogia

  4. Mam takie filozoficzne pytanie, czy dyskutując o tym, że za dużo jest wszędzie Potera, nie przyczyniasz się, że jest go jeszcze więcej? ;D
    Nie rozumiem fenomenu tej książki i chyba wolę nie zrozumieć, bo bym był rozdarty, czy czytać tą nudną książkę, bo zrozumiałem, czy żyć w błogiej nieświadomości i jej nie rozumieć dalej.
    Cały Poter to takie zachowanie Eragona z pierwszej części, gdzie za wszelką cenę nie chce nawet muchy skrzywdzić. Oczywiście sama książka jest rozbudowana itd, ale dlaczego akurat ją miliony czytają czy tam oglądają? Oczywiście promocja, film, w tym pomogły, ale aby był film musiała książka być też chyba wystarczająco popularna, ale mogę się mylić w tym konkretnym przypadku.

  5. @pajper Dlatego ja do TOlkiena nie porównuję. 🙂 Z tym, że Pottera ja najchętniej porównuję do książek serio pisanych z podobnymi założeniami, czyli do książek dziejących się w naszym świecie. Eragon sięnie dzieje w naszym świecie. Trylogia maga też, choć przyznam, że rzeczywiście bardzo lubiłam, jak na takąfantastykę. :d

  6. Co do tej fantastyki, tak. Rzeczywiście często uważa się Tolkiena za prekursora współczesnej fantasy. Jak by nie było, zawsze jakiś motyw z niego się w takich universach pojawia. Jeszcze mówi się, że fantasy rozpoczął Howard ze swoim Conanem.

  7. Nie porównujmy Pottera ze Śródziemiem, bo to inna liga, nie w sensie czy coś lepsze, ale, no… Inny typ, gatunek, założenia, wszystko. Potter ma być lekką powieścią, przygodówką, "Władca pierścieni" eposem. Więc siłą rzeczy będzie i inny język, i inny koncept. W ogóle Rowling pisała dla młodszego czytelnika z głowy, Tolkien dla dorosłego po wielu latach prac. I siłą rzeczy będą różnice.
    Jak z czymś porównywać HP, to z książkami pisanymi dla podobnego czytelnika i z podobnymi założeniami, czyli cykle jak "Dziedzictwo" Paoliniego czy "Trylogia Czarnego Maga" Canavan.
    To tak samo jak porównywać Pottera ze "Światomorzem", bo jest szkoła czarodziejów. I nie zauważyć tych cech, które dały pani le Guin nagrodę Hugo i dla których była nominowana do Nobla. 🙂

  8. A, i żebyś mi nie napisał elaboratu na ten temat, żeby nie było, ja sięz tobą całym sercem zgadzam, że Potter nie zasługuje na wszystkie nagrody. Jasne, że nie. To nie jest najlepsza powieść.Stworzenie uniwersum było super, naprawdę lubięto uniwersum, myślęnawet, że uniwersum stało sięteraz bardziej popularne od samej historii wśród fanów. Ale sama powieść jako taka? Jasne, że język młodszy od opowieści, jasne, że luki, no i jasne, że generalnie te powieści przypominajągry komputerowe. Sąwręcz pisane pod gre komputerową. Ja np. teraz nie traktuję Pottera, jako świetnąpowieść. Traktuję go trochę jak znany rpg, w którym wszyscy funkcjonujemy, węc możemy zapytać, z jakiego jesteśmy domu, trochę jak książkę, w której było parę naprawdę świetnych momentów, takoż w filmach, z której można mnóstwo wyciągnąć, jak akurat ci sięchce grzebać, żeby wkur… zdenerwować komisję maturalną, no i tyle. Nikt raczej Potterowi nobla nie daje. 😉

  9. Tylko, że nikt tu nie powiedział, że w Potterze jest dużo szarych postaci. Kuba wymienił 4. No nie? :p
    W HP wyglądająjak dzieci, bo to była książka pisana, niestety dla dzieci. A to, czemu Voldemort był zły, to Kuba wyjaśnił najlepiej. Ja tylko dodam, że gdzieś była teoria, albo nawet to było potwierdzone, że on nie był zdolny do miłości kogokolwiek, bo sam był, że tak powiem, zrodzony z eliksiru miłości. A to, co Kuba napisał, czyli: ojciec mnie odrzuca z powodu tego, jaki jestem, matka umiera, bo mnie urodziła, a na dodatek jestem inny, może wjechać na łeb w prawdziwym życiu i to w identyczny sposób.
    A co do degradacji w Voldemorta, oczywiście, że chodziło o tę duszę. On już na początku był pozbawiony, nie wiem, iskry ludzkiego dobra powiedzmy, jedyne, co czuł, to to uczucie do Hogwartu. A przez to, że zaczął mordować pod rytułał, zatracił nawet to. Był psychopatą. Nigdy nie widziałeś psychopaty? :p
    A co do luk w powieści, w HP jest mnóstwo luk tak generalnie, a w TOlkienie nie. TO nie ma co akurat pokazywać luk w Voldemorcie jako wyjątkowo znacznych, bo tam cała powieść na pewnych lukach stoi. Bo jest dla młodszych i bo zupełnie kto inny ją pisał. :d Jednak na pewno nie zgodzę się z tym, że HP odciąga ludzi od książek takich, jak np. Tolkien, bo ja, przynajmniej tak mi sięzdaje, czy by Potter byłznany, czy nie, nadal TOlkien byłby tak samo dla mnie trudny. Nie zły, nie niezgodny z czymś tam, po prostu trudny. Przy okazji.
    @Ambulocet A to nie jest tak, że Tolkien to wymyślił? Ten typ powieści? I dlatego u niego to jest tak fundamentalne?
    A, no i jeszcze. Piszesz @pajper, że HP nie zasługuje na tak wielkąpopularność. Ale na tak wielką popularność, to chyba nie zasługuje nic. Bo taka popularność chyba z samego sukcesu sięnie może zrodzić. Wszystkie tak, popularne filmy, tak, popularne powieści, tak, popularne gry, nie są zawsze dobre, wartościowe, dobrze zagrane / napisane. Są teżzwykle fantastycznie oreklamowane, jeszcze lepiej wypromowane w sklepach, samonapędzające się w mediach, na tyle pełne luk i niedopowiedzień, żeby było miejsce na fanart, a, no i nie zapominajmy, horendalnie drogie. Takie rzeczy, które są do tego stopnia popularne, siłąrzeczy nie mogą, albo przynajmniej bardzo rzadko są, trudne.

  10. A to akurat ciekawy wątek. Przemiana Riddle’a w Voldemorta. Zły był zawsze, ale fakt, że jako Voldemort utracił wiele cech, które zbiorczo możemy nazwać persfazją. Dlaczego? Myślę, że tu jeszcze raz pokazują się metafizyczne założenia Rowling. Chyba chciała tu podkreślić zgubne efekty podzielenia duszy, a Voldemort, powodowany wiecznym strachem, nie mógł się przed tym cofnąć. Zdaję sobie sprawę, że metafizyka to niestabilny grunt, ale właśnie tu szukałbym pewnych uzasadnień.

  11. Już lepiej pokazano to u Galbatorixa, a przecież gdybym miał wypisać najgłupiej przeprowadzone wojny w fantastyce, to rebelia Vardenów byłaby prawdę mówiąc jedną z pierwszych pozycji. 🙂

  12. Ale właśnie brakuje mi tego impulsu. Młody Riddle trafia do Hogwartu, który jest dla niego jak dom. Nie ma tego impulsu, tego czegoś, co go pchnęło na taką drogę. Powiem więcej, nawet Riddle opuszczający Hogwart nie jest Voldemortem. Jest zły, ale ma wiele cech, których u Voldemorta próżno szukać: czarujący, mądry, ale przede wszystkim inteligentny.
    Riddle opuszczający Hogwart byłby dobrym politykiem. 😛 Ale tak poważnie, on mógłby poprowadzić wojnę, potrafiłby zjednać ludzi, być bezwzględny, gdy trzeba, ale i pertraktować i zachwycać sobą, gdy trzeba.
    Voldemort już tych cech nie przejawia, jest typowym złym, bo złym.

  13. Z wojną się zgodzę, z tym, że znowu, inne powieści, inny typ naiwności. Co do Voldemorta, nie możemy zakładać, że wszyscy mają podobne cechy charakteru i podobnie reagują na różne sytuacje. Myślę, że gdyby poszukać wśród postaci historycznych, też okazałoby się, że różnie kształtowały je różne wydarzenia. Człowiek człowiekowi nie równy. Poza tym o ile w ukazaniu degradacji Voldemorta mogą być luki, to jednak podstawową różnicą między nim, a Harrym, czy nawet Dumbledore’em była miłość. Harry był kochany, Dumbledore też, a poza tym, z czego zdał sobie sprawę zbyt późno, sam kochał swoje rodzeństwo, a Riddle?
    Można się zastanawiać, na ile ta sprawa z miłością była dopracowana, ale samego założenia nie można pomijać.

  14. Co do Sarumana i Voldemorta, u Sarumana można prześledzić dość ciekawy proces. On z początku nie był zły, można zastanawiać się, w którym momencie zaczął pragnąć pierścienia, kiedy błądził. Myślę, że można dość głębokie analizy czynić.
    A Voldemort? Voldemort jest zły i już. Wiele osób wychodzi z sierocińca i ma problemy z relacjami lub akceptacją, od, tytułowy bohater. Nie, dla mnie historia Voldemorta jest bardzo, bardzo płytka. Już lepiej pokazany jest problem Gauntów.

  15. Inny typ powieści, inny cel, to przede wszystkim. Ale w Potterze, prawdę mówiąc, też świat jest bardzo naiwny i niedopracowany, zaryzykuję twierdzenie, że bardziej.
    Świat czarodziejów, jak go nam przedstawiono, wątpię, czy utrzymałby się w tajemnicy przez tydzień. A cała wojna też wygląda po prostu absurdalnie.
    W wojnie powstają sojusze, różne strony, ugrupowania, organizacje, które są za lub przeciw, każdy szuka zysków. To z kolei dobrze widać w "Silmarillionie", a jeszcze lepiej w "Wiedźminie". Tym czasem wielka wojna czarodziejów przypomina bardziej dzieci, które się na siebie obraziły i biją się na podwórku.

  16. A co do Voldemorta, no cóż. Dla mnie to, że od początku byłw sierocińcu, matka zmarła, ojciec go odrzucił, był niezrozumiany, w magii dostrzegł jedyną, jak mu się zdawało szansę, żeby mieć pozornie kontrolę nad swoim życiem, to dość dobrze tłumaczy pewne postawy, choć oczywiście nie musiał poddawać się frustracjom i mógłbuy wyjść ponad nie, gdyby sprawy potoczyły się inaczej, Taki inny scenariusz widzimy choćby u Dumbledore’a. A jak uzasadnić głębię Sarumana, że nie porządał potęgi dla samej potęgi? Nie mówię, że ta postać nie ma nic w sobie, ale jak uzasadnić wyższość jej kreacji?

  17. Jest napewno inna, ale uważam, że pokutuje mit Tolkiena, jako pisarza ciężkiego, nie do końca zasłużony. Podziwiam go za pewne doprecyzowanie świata: geografia, język. Lubię te długie opisy, których wielu nie trawi. Wiersze też robią swoje. Chociażby pod względem poetyckim jest to naturalnie twórczość bardziej zaawansowana. Z drugiej jednak strony twórczość Tolkiena to baśń, w której z reguły czarne jest czarne, a białe, białe. Oczywiście w realnym życiu też nie wszystko jest w odcieniach szarości, ale jednak jest ich zapewne więcej. Tolkien nie porusza wielu sfer życia społecznego, które występują choćby u Sapkowskiego i jeśli mam oceniać fantasy, to Sapkowski wygrywa pod tym względem z Tolkienem. Poza tym u tolkiena bardzo widać takie mityczne, czy biblijne wyjaśnianie świata, oczywiście w sensie stylu. W bibli mamy konstrukcje w stylu I Bóg powiedział, niechaj się stanie światłość i stała się światłość. W mitach z kolei często mamy do czynienia z narracją typu: Strasznym potworem była chimera i żaden śmiałek nie mógł jej pokonać, aż przybył Bellerofont na pegazie, wzleciał nad chimerę i zabił ją.
    Taki heroiczny i bardzo prosty w swym wydźwięku opis dostrzegam u Tolkiena. Tam historia kształtowała się bez większych zawirowań. Melkor porządał silmarili. Wyprawił armię wilków, wymordował pół elfickiego miasta i zabrał je sobie, a potem jakiś heros je odzyskał. Jasne. W każdej fantastyce są takie elementy, ale mam wrażenie, że u Tolkiena są fundamentalne. Nie mówię już o takich perełkach, jak szczyt dyplomacji w Hobbicie pod samotną górą.
    Rozmowy elfów z krasnoludami. Oddacie nam kamienie naszych przodków. Nic wam nie oddamy, bo to wszystko nasze, a tak poza tym to wy nie pomogliście nam, kiedy smok nas napadł. Nie oddacie, no to was wyrżniemy.
    Hmm. Podkreślam jeszcze raz. Cenię Tolkiena, ale trudno miczasami uwierzyć w całą zbudowaną wokół niego otoczkę.

  18. Ale nie zgodzę się z inną rzeczą. Potter też jest bardzo czarno-biały, choć tego aż tak nie widać. Niewiele jest tam szarych postaci.
    Dla mnie dużo ciekawszy i głębszy jest motyw upadającego Sarumana, niż Voldemorta, który jest zły, bo jest zły; który chce władać światem, bo chce władać światem.
    Snape, Dumbledore… Jasne, to bardzo ciekawe postacie.
    Ale Voldemort jest tym typowym złym, który jest zły, bo tak. I z góry odpierając argumenty, dla mnie to, czego się dowiadujemy w "Księciu półkrwi", niczego nie zmienia. Dalej o Voldziu nie wiemy nic, tyle, że zły był już jako dziecko, a w Hogwarcie umiał zgrywać bardzo dobrego chłopca. 😉

  19. Niestety się zgadzam, niestety, bo o ile Pottera lubię, to na aż taką popularność ta książka, moim zdaniem, nie zasługuje. I pół biedy to czy zasługuje czy nie, ale w wielu przypadkach po prostu przesłania inne pozycje, niekoniecznie fantastykę.
    Tolkien tu w ogóle nie jest dobrym przykładem, bo to jednak jest już literatura, cokolwiek by nie mówić, poważniejsza i cięższa.

  20. O tak. Sentyment jest ważny, bo Harry często mam wrażenie jest książką, która w dziecinstwie ustawia zainteresowania czytelnicze na fantastykę, a poza tym działa na wyobraźnię dzieciaków, dla których naturalnym środowiskiem jest szkoła. Mają więc szkołę z blaskami i cieniami tej instytucji, ale zarazem szkołę, w której dzieją się różne dziwne rzeczy i która nadodatek mieści się w starożytnym zamku. To buduje klimat, a potem zostaje sentyment i analiza na innym poziomie.

  21. O Ginny to akurat ja kiedyśmuszę szerzej napisać, bo sporo osób nie tyle mówi, że mało o niej było, ile, że była taka sobie i nic sobą nie reprezentowała, a to już, moim zdaniem, jest gruba przesada.
    A co do komentarza Kuby, który swoją drogą bardzo mi się podobał, to bardzo mocno podpisujęsię pod tym, że HP może przyciągać tym, że dzieje się obok nas. Jeśli ktoś nie jest jakoś mocno zaprzyjaźniony z fantastyką Tolkienowską i woli takie rzeczy, które siędzieją w prawdziwym świecie, toPOtter zawsze będzie jedną z pierwszych przeczytanych w życiu serii, no nie? Tu bardzo, ale to bardzo dużo robi sentyment.

  22. To prawda. Sam często podkreślam, że o wielu postaciach nie wiemy [praktycznie nic, choć z drugiej strony, i to może być argument usprawiedliwiający spłycenia nie tylko tu, należy wziąć pod uwagę fakt, że świat przedstawiony poznajemy z perspektywy Harryego. Wielu członków zakonu feniksa jest dla niego obcych. Mija się z nimi nna przysłowiowym korytarzu. Postrzega ich tylko jako swoich nauczycieli, matkę przyjaciela, czy zwyczajnie ludzi, z którymi łączy go wspólny cel, czy miejsce pobytu. To zmienia postać rzeczy, bo nie oszukujmy się, nikt z nas raczej nie znał dokładnych życiorysów wszystkich swoich nauczycieli, znajomych, czy nawet bliższych sobie osób. Wie tylko tyle, ile uda mu się dowiedzieć, często przypadkiem, albo tyle, ile same te osoby zechcą mu powiedzieć. Tak jest teżz Harrym. Jeśli chodzi o Ginny, zgodzę się, że mogła być bardziej wyrazista. Z kultem też. 😀

  23. Dodam, że dla mnie właśnie świat Pottera jest większościowo bardzo płytki. Bo co możemy powiedzieć o nauczycielach, członkach zakonu feniksa czy, o zgrozo, nawet dziewczynie głównego bohatera? Prawie nic.
    No chyba, że rozpatrujemy aspekty religii pod kątem tworzenia z Harryego obiektu kultu. 😛
    Dla jasności, chodzi mi o robienie obiektu kultu przez innych bohaterów, nauczycieli, Molly, innych czarodziejów, nie przez czytelnika. 😀

  24. Dla mnie w Potterze z kolei złożoność postaci jest przereklamowana. Jest kilka fajnych postaci, Snape zwłaszcza, ale nie uważam, by było ich wiele. Do tego dochodzi spora dawka błędów kreacji bohaterów, przede wszystkim głównych bohaterów.
    To już w "Ostatnim zobowiązaniu" znacznie pewne rzeczy pogłębiono i ukazano po ludzku.

  25. Powiem tak. Ja nie mam przesytu Potterem, jeszcze nie, chociaż jestem też otwarty na inne tematy. Z fantastyki chętnie podyskutuję o Lemie, Sapkowskim, Leguen. Na tych jakoś się znam. Uwielbiam też Zafóna, choć nie wszystkie jego książki porwały mnie w równym stopniu, ale jak pisałem już kiedyś, to właśnie ten autor najbardziej mnie jak do tej pory poruszył. Może i Potter jest przereklamowany, choć będę bronił tezy, że to dobra książka, ale zależy jeszcze, z czym go zestawić. Weźmy serie zekranizowane, bo rzeczywiście one cieszą się ogromną popularnością. Gwiezdne wojny. Hmm. Pomyślmy. Mamy tu, jeśli szukać tematów do prawdziwie głębokich rozważań Wadera, którego jako postać cenię za złożoność, może jeszcze parę postaci by się znalazło. W gruncie rzeczy jednak postacietam ukazane są dość płytkie, a w filmach przeważa filozofia blastera i miecza świetlnego. Są inspirujące wypowiedzi Jody, Obiwana, jasne, ale mało która postać jest tam naświetlona jakoś głębiej, a jak ustaliliśmy, niektórzy nie czytają książek, przynajmniej nie takich, bo tu liczą się efekty. Tu może problemem było też to, że universum Gwiezdnch wojen jest tworzone przez wielu autorów, co jednak może rzutować na spójność. O tyle łatwiej jest zapoznać się nawet po ekranizacji z dorobkiem jednego autora, Sapkowskiego, Rowling, ETC, łatwiej też technicznie, pod kątem ilości tekstów i ich odnalezienia. Wracając jednak do głównego tematu. W Potterze mamy Dumbledore’a, Snape’a, Lupina, Voldemorta. To są postaci wyraziste i ciekawe. Nawet w filmach ta ich złożoność jest jakoś naświetlona, choć oczywiście w książkach bardziej.
    Dalej. Tolkien. Hmm. Tu psychologia postaci jest jak dla mnie mocno przereklamowana. Bardzo cenię metaforę życia jako drogi, dobrze analizuje się Smigola, troszkę gorzej, ale jednak, Denetora, czy boromira. Ogólnie jednak postaci są bardzo arhetypowe i czarnobiałe. Wiem. Wiem. To założenie gatunkowe, ale mimo wszystko pewna cukierkowatość bohaterów zawsze mnie tu raziła. Gandalf jako mędrzec też wydaje mi się przereklamowany. W zestawieniu z takim Dumbledore’em, przegrywa moim zdaniem w przedbiegach, bo w tym drugim przypadku przynajmniej mamy realizm psychologiczny, ukazanie mądrości życiowej bohatera jako rezultatu wielu często trudnych doświadczeń. Z takim kimś można się o wiele łatwiej utożsamić.
    Dobra. Rozpisałem się, więc teraz postaram się już streszczać. Reasumując, wydaje mi się, że Harry Potter ma kilka cech jako historia, które czynią ją bardziej realistyczną psychologicznie, nawet od innych zekranizowanych, choć pewnie, że chętnie podyskutowałbym głębiej choćby o takim wiedźminie, który jest jeszcze bardziej rozbudowany pod tym względem i ni oszukujmy się, adresowany do innego czytelnika. Po drugie, wydaje mi się, że popularność HP może wynikać z jego założenia fabularnego, gdzie tóż obok nas, a nie w całkowicie innym świecie, jest magia, czarodzieje i niezwykłe stworzenia.
    Ludzi, którzy zachwycają się tym aspektem jest pewnie nawet więcej, niż tych kładących nacisk na psychologię, co przekłada się na taki, a nie inny poziom fanficków. Z drugiej jednak strony to nie jest tak, że o innych powieściach, cyklach, autorach się nie mówi. Może w przestrzeni forumowej dominuje Rowling, ale za to w akademickiej, a przynajmniej filozoficznej, Lem, a i o Tolkienie, Lewisie, Sapkowskim, czy nawet Gwiezdnych wojnach się mówi.

  26. Akurat ja nie zostałam przyciągnięta przez utożsamianie się z Harrym. Utożsamiałam to ja się z Anią z Zielonego Wzgórza, a nie z Harrym.
    I zgadzam się chyba z punktem 3 – Potter jest znany, bo… jest znany. :p
    A tak swoją drogą myślę, że TVN powinien dostawać od Rowling jakieś stypendia za to, że tak promują HP w Polsce. Bo gdyby nie TVN, wiele dzieciaków, w tym ja, nie poznałoby tego cyklu.

  27. Świat zachwyca się HP z kilku przyczyn. Po pierwsze, jak mówiłaś, filmy i promocja wokół nich. Po drugie treść, która po prostu zwłaszcza młodszych czytelników przyciąga, bo tak działa psychologia, bardzo łatwo jest sobie wyobrażać, że jest się Harrym, który ma bardzo wiele z tego, co pokrywa się z naszymi marzeniami. Po trzecie Potter jest znany, bo… no… bo Potter jest znany i kółko samo się nakręca.

  28. Nie chcę powiedzieć, że większość fanfików o HP jest dobrych, o nie nie nie. Większość prezentuje sobą poziom mniej-więcej tragiczny i przypomina moje wypracowania w podstawówce. 😀
    Ale są perełki, teksty Elanor, by daleko nie szukać.

  29. No właśnie nie do końca się zgodzę. Nie ma takiego "Bum" na "Gwiezdne wojny", choć podejrzewam, że sława "Gwiezdnych wojen" będzie nieśmiertelna, a ta Pottera nieco przygaśnie. Ale nie, to jednak nadal HP króluje w świecie twórczości fanowskiej i forów dyskusyjnych.
    Ja chętnie bym pomówił o, nie wiem, Riordanie, Flanaganie, Tolkienie, Baccalario, Paolinim, że tylko o fantastyce się wypowiem. Ale znajdź fanfiki o "Zwiadowcach" czy "Dziedzictwie" – garstka, większościowo bardzo, bardzo słabych.

  30. DO czego powstaje 99 procent fanficków? Nad czym ludzie potrafiądyskutować godzinami i zastanawiać się nad ewentualnościami? Odpowiedź: gwiezdne wojny! :p
    A co do przesytu, ja myślę, że to, że ludzie tak dużo z Pottera wyciągają i, powiem od swojej strony, przykładowo robią memy i przeróbki, to jest właśnie ukazanie, że ta książka idealna nie była. Mam na myśli, że jeśli filmy mają błędy, albo śmieszne sceny, i to nie zawsze zamierzenie, o to łatwiej to przerobić, nie? Poza tym popularność dały temu filmy, więc porównanie do innych autorów, przy okazji nie zawsze fantastyki, nie ma tu wielkiego znaczenia. :d
    Ale zgadzam się, szkoda, że ludzie mniej sięprzyglądająinnym książkom. Chętnie bym siętylko dowiedziała, czy tak samo by było BEZ filmów. Bo ja widziałam ludzi, którzy bardzo dużo potrafili sięzastanawiać nad różnymi seriami, ale chyba żadna seria książkowa nie była tak popularna bez filmu. "Igrzyska śmierci"? Były popularne wśród wszystkich. Bo co? Bo był film. A takie na przykład "gone", nie mu i co? Nie jest aż tak znane w różnych krajach. To głupie porównanie z mojej strony, bo "gone" to jest cholernie ciężka książka i porównywać to z Potterem, to jak porównywać "opowieści z narni" z książkami Kinga, no ale jednak, brak filmu sswoje robi. To samo, kto zna książki Baccalario? Jak dla mnie on pisał bardzo dobrze. A nikt nie zna, bo nie ma filmu i nie jest oryginalnie po angielsku. To smutne, ale prawdziwe. Idziemy dalej: Wiedźmin. Fajne, ładne, dopracowane, pan Andrzej, sąd najwyższy, Sapkowski, dostaje różne nagrody i tak dalej i słusznie. Ale kiedy dostał tłumaczenia? Kiedy dostała mu sięnaprawdę wielka popularność? Jak poszły gry.
    Więc, odpowiadając na główną treść wpisu, to nie chodzi o to, że Potter jest najlepszą książką. Powiem ci więcej, gdybyś spytał na grupie fanów pottera, którejkolwiek, to mało kto tam by ci powiedział, że jest. ALe, nie ma co gadać, Potter dostał tak wielką promocje i taką ilość merchu przeróżnego, jaką mało która seria widziała. A nie, sory, jedna widziała. Ale przy tej drugiej, jak autor zarabiał, pytali się: czy ta waluta może być? 😉

Dodaj komentarz

EltenLink