Dawid będzie Warszawiakiem

Wpadła do nas do domu, eeee.
Jak nazywa się ciocia mamy? Hmmm.
No dobrze, wpadła do mnie praciocia z pytaniem od progu: "Czy to prawda, że Dawid będzie Warszawiakiem?"
W pierwszej chwili mnie zamurowało, dlaczego połowa rodziny jest tym tak podniecona?
Warszawa, no dobrze, może i stolica, ale położona jakieś 4 godziny drogi pociągiem od nas. No ja rozumiem, gdybym postanowił pojechać do, powiedzmy, Sydney, ale do Warszawy?
Jednak, jak tak o tym pomyślałem, ja mieszkam na wsi. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wyjazd do Gdyni był tu szczytem rozkoszy.
Babcia ze strony mamy, która w Gdyni pracowała, była uważana za kogoś wielkiego, bo bywała w tak ogromnym mieście. A taka wyprawa do Gdańska…? To już było coś.
Warszawa? Ktoś coś słyszał, miał znajomego, którego znajoma, której kuzynka, której siostrzenica kiedyś w Warszawie była.
Nic więc dziwnego, że, choć świat się zmniejsza, starsze pokolenie, a praciocia jest już emerytką, uważa taką wieść za nie lada nowinę i patrzy na mnie, jakbym jechał na drugi koniec świata.
A podnieceni są tak, jakbym oznajmił, że lecę na Księżyc conajmniej.
Skoro więc już pół wsi gada o tym, iż Dawid będzie Warszawiakiem, warto chyba, bym i ja to oficjalnie napisał, nim dowiecie się tego z, nie wiem, balonów, które zaczną puszczać na mą cześć.
Oczywiście podśmiewam się z sytuacji, ale podniecenie tym moim wyjazdem do prawdy jest tu ogromne.
Nieco przedwcześnie zostałem tym Warszawiakiem ochrzczony, gdyż ja nawet nie wiem, gdzie będę tam mieszkał.
Akademik? Coś wynajętego?
Nie mam pojęcia, co lepsze i w co się kierować. Orientowałem się już w cenach wstępnie, ale tu trzeba głębszej refleksji.
Ja raczej bardziej przychylam się do wynajęcia czegoś. Choć drożej, raczej przeraża mnie perspektywa akademika przy moich skłonnościach do chęci odpoczęcia od ludzi czasami.
Jeśli się na to zdecyduję, będzie to wyzwanie nie tylko ze względu na przeprowadzkę od rodziny, ale i próba samodzielności i tego czy Dawid sobie w życiu poradzi.
I bynajmniej nie jestem spokojny, boję się jak każdy pewnie na moim miejscu chyba, że ktoś bardziej samodzielny. Ale także cieszę się na nowe wyzwanie z nadzieją, że przypadkiem nie sprawię, iż stolica Polski zniknie z mapy.
Jak to było w pewnym kabarecie powiedziane przez pana prezydenta Komorowskiego: "Wystarczy, że kiwnę palcem, a Polska zniknie z mapy Polski".
Na razie wiem tylko tyle, że finansowo centrum raczej nie dla mnie i jedynie będę szukał czegoś położonego w pobliżu metra, by nie jeździć na studia dwie godziny każdego dnia. 😀

17 komentarzy

  1. Ej, jakbyś miał jakieś problemy, to wal na Powiśle! Nie nie, nie proponuję Ci pokoju, bo wiesz, ja to tylko dziewczęta (… :d), ale chodzi o znalezienie pokrewnej duszy. I akademik to jest opcja. Są też jeszcze prywatne bursy, np. prowadzone przez Salezjanów (Ja tylko przykład podaję, tak?), gdzie generalnie z założenia będzie ciut spokojniej.
    No i pomyśl o pokoju! To nie jest takie głupie! Nowi ludzie, nowe środowisko… Nie zakładaj od razu, że „się nie dogadasz”. Ale fakt, na początku mieszkanie samemu daje przynajmniej tę korzyść, że jak się coś rozwali, to u Ciebie, a nie „w mieszkaniu”.

  2. To ja jeszcze zaproponuję niekoniecznie Warszawę, ale miejscowości do których dojeżdża SKM warszawska, bo to często jeździ, ceny niższe niż w samej stolycy, a czas dojazdu nie tak znowu dłuższy.

  3. I ty sié, Dawidzie, dziwisz, że ludzie sié podniecają wiadomością? A tak ci sié udało napisać ten wpis, że jeszcze nie wiemy, czy cieszy sié z tego najważniejsza w tym momencie osoba, czyli coś kojarzę, że ty. xd. Gratulujé, mam nadziejé, że Polska zostanie w Polsce. Podrzuć kabaret. Co do odpoczęcia od ludzi, nie martw się, myślę, że nawet w takim miejscu jest to możliwe, wyłączyć się można zawsze.

  4. Dawidzie, będzie dobrze. Skoro ja na studiach w nieznanym mieście nie zginęłam, to i Ciebie to nie spotka. 🙂 Też wydaje mi się, że powinieneś mieć prawo do mieszkania w osobnym pokoju w akademiku. Zadzwoń, popytaj, myślę, że tę opcję można też śmiało brać pod uwagę.

  5. Myślę, że lepiej akademik, możesz tam wynająć pokój tylko dla siebie, bo jesteś niepełnosprawny i tak ponoć się da, ale nie wiem, ja nie studiowałam. Uwielbiam paplaninę z rodem szkół muzycznych, to możesz pisać. :d No i nie bój się, usamodzielnisz się, zobaczysz.

  6. Gratuluję dostania się na studia. Dobrze, że podejmujesz nowe wyzwania. Trochę smutno będzie ze świadomością, że siłą rzeczy będziesz teraz od Gdyni troszkę dalej, ale na drugi koniec świata naszczęście nie wyjeżdżasz. No a gdybyś tu nie napisał o swoich planach, to ja Ci podpowiem, skąd byśmy się mogli dowiedzieć. Może na przykład w telewizji by powiedzieli, że jakiś szalony niewidomy spowodował gdzieś w stolicy jakiś wybuch i na dodatek upierał się, że materiały wybuchowe to on ma w związku z prowadzonym przez siebie projektem rakietowym? 😀 Co do podniecenia, jakie u Ciebie w rodzinie wywołał Twój wyjazd, może jest ono potęgowane przez fakt Twojej nipełnosprawności. W gruncie rzeczy, szczególnie dla patrzących z boku osób widzących, zwłaszcza związanych z Tobą emocjonalnie, taki krok w samodzielność może być dużą odwagą i wydarzeniem.

Dodaj komentarz

EltenLink