To wszystko wina Arycytotelesa, czyli żegnamy rok 2017. Kilka przemyśleń i małe podsumowanie.

W jednym z wielu układów planetarnych, ochrzczonym przez ludzkość Układem Słonecznym, tarcza Księżyca przesłoniła gwiazdę Aldebaran, odsłaniając Syriusza, który na nocnym niebie staje się w tym czasie jednym z najjaśniejszych ciał niebieskich. Srebrny Glob tym czasem, leniwie poruszając się po torze swej orbity, rośnie w oczach, by już drugiego stycznia osiągnąć największą pełnie nadchodzącego roku. Krótko później, piątego stycznia, utworzy kolejną konstelację z gwiazdą Regulus. Pierwsza planeta układu, Merkury, na niebie we wczesnych godzinach pierwszego stycznia wychyli się najbardziej na zachód w swojej wędrówce, o dwadzieścia trzy stopnie w płaszczyźnie poziomej względem Słońca i w górę o pięć stopni, osiągając szerokość kątową siedmiu sekund.
W nieskończoności kosmosu trzecia planeta systemu, jedyna, która obserwowana jest jako błękitna kropka, dom ludzi i zwierząt, wyobrażana na tylu malowidłach, w tylu wierszach i powieściach, Ziemia, o masie pięciu i dziewięciuset siedemdziesięciu dwóch tysięcznych kwadryliona kilogramów, największym promieniu sześciu tysięcy trzystu osiemdziesięciu jeden kilometrów, właśnie przemierza tym czasem przestrzeń z prędkością ponad trzydziestu i dwóch dziesiątych kilometra na sekundę, by lada moment osiągnąć peryhelium, zbliżając się do Słońca na odległość nieco ponad stu czterdziestu ośmiu milionów kilometrów. Na jej powierzchni ludzie zaś świętują zmierzch starego i świt nowego roku.
Tym czasem na owej planecie człowiek zwany Dawidem Pieperem właśnie pisze ten tekst, zastanawiając się czy jest z nim wszystko w porządku. Pytanie zasadnicze brzmi: czy to już znak, że należy rozpocząć jakąś terapię, czy jednak lepiej nie, w trosce o zdrowie psychiczne psychologów?
Starożytni Rzymianie, wprowadzając kalendarz Juliański, kazali nam świętować nowy rok pierwszego stycznia. Tak po prawdzie, nie bardzo wiem, jaka różnica czy święto to obchodzimy pierwszego stycznia, osiemnastego kwietnia czy, najlepiej, dwudziestego dziewiątego lutego, miałbym wtedy cztery latka!
W każdym razie, skoro każą pierwszego stycznia, ok, niech im będzie. Zatem, z dekretu Juliusza Cezara, nakazujemy zniszczyć wioskę tych przeklętych Gallów, nie, czekajcie, to nie ta bajka. O czym to ja mówiłem?
Aaaa, że z dekretu Juliusza Cezara dzisiaj ma być Sylwester.
Należałoby więc coś napisać o przemijającym właśnie roku…
Zacznę może od kilku faktów, o których nie wiecie, a które spowodują, że przeżyjecie szok i zachwyt moją przenikliwością umysłu.
Po pierwsze, rok ten liczył trzysta sześćdziesiąt pięć dni.
Po drugie, każdy z tych dni, niesamowite, liczył dwadzieścia cztery godziny.
A każda z tych godzin, uwaga, uwaga, sześćdziesiąt minut.
Skoro już dokonałem oświecenia, można przejść do wspomnień.
Zgodnie z zaleceniami wielkiego człowieka zwanego Arystotelesem, pochyliłem się nad cnotami, jakie ów człeczyna nazwał dianoetycznymi.
Bo, widzicie, jego zdaniem były takie dwie bardzo ważne cnoty, rozsądek i mądrość.
Wziąwszy sobie jego nauki do serca, postanowiłem się rozwinąć.
Efektem rozwijania mądrości są twory zwane trójkątnymi kwadratami.
Jeśli zaś chodzi o rozsądek, no cóż…
Mógłbym znaleźć miliardy dowodów na to, że jest on w moim wypadku cechą o bardzo dużym nasileniu. No chociażby przypomnijcie sobie moje herbaciane przygody zakończone konsumpcją szałwii z cukrem… Eeeee, może bezpieczniej będzie dla mnie zmienić temat?
Skoro już wyjaśniliśmy sobie kwestię rozsądku i mądrości, proponuję, trzymając się filozofii Arystotelesa, porozmawiać o złotym środku. Bo widzicie, każdy człowiek powinien cenić zarówno cnoty, jak i swoje potrzeby. Cnotą jest na przykład zdobywanie wiedzy czy najwyższa z cnót etycznych, sprawiedliwość. Potrzeby zaś to wszystko, co nam sprawia radość w życiu, czego potrzebuje nasza psychika i nasz organizm, na przykład wysadzania od czasu do czasu czegoś w powietrze. No dobra, może tego akurat Arystoteles na myśli nie miał.
Tak więc ja pozwoliłem sobie uznać za złoty środek między cnotami uznawanymi przez naszą polonistkę, które można przedstawić zdaniem: "Czytaj Mickiewicza i Leśmiana, a potem się tym zachwycaj", a własnymi potrzebami psychiki, które z kolei wyrazi sentencja: "czytaj cokolwiek, byle nie był to Mickiewicz ani Leśmian", znaleźć złoty środek. Nazywa się on: "skoro Mickiewicz i Leśmian tworzyli podwaliny pod literaturę fantastyczną w Polsce, zaczerpnij z ich dorobku i poczytaj Cherezińską". 🙂
Zamiast się dalej pogrążać, może przejdę do opisu wydarzeń, jakie w tym roku miały miejsce.
Generalnie, lista musiałaby być bardzo długa, a zaczynać się od:
31 grudnia, rano: Dawid pisze ten wpis.
Ale to chyba by była przesada, więc może małe podsumowanie zdarzeń najważniejszych?
Początek roku był dla mnie okresem dość smutnym, przykrym i tak dalej. Pewni ludzie, którym zaufałem, bardzo mnie zawiedli. A zatem postanowiłem sobie, że reszta roku nadrobi za ten czas.
Więc rok składał się z takich zdarzeń, jak: wizyta w Londynie w styczniu, wyjazd na projekt Think Europe do Bad Marienberg w marcu, w tym samym miesiącu wizyta na Politechnice Warszawskiej i u Angeliki, wycieczka klasowa w czerwcu, a krótko po niej wyjazd, hi hi hi, do reaktora jądrowego, następnie wyjazd rodzinny do Chorwacji, próba rakietowa, ślób Patryka i Sandry, odwiedziny Mai, moja osiemnastka, REHA w Warszawie i, tak, to już grudzień,, święta Bożego Narodzenia.
Prosimy opuścić wehikuł czasu.
Skoro najważniejsze wydarzenia przypomniane, pojawia się pytanie, co wyniosłem z tego roku jako człowiek?
Zasadniczo, to dziurę w kurtce po tym, jak zahaczyłem nią o drzewo, rozwalonego laptopa i kilka razy reparowanego, wróć, ding, ding, cofnij, popraw…
Co dobrego wyniosłem z tego roku jako człowiek?
Przede wszystkim ciasta na weselu Patryka i Sandry oraz z moich urodzin…
Ding, error, anuluj, ponów próbę, restart…
Co wyniósł mój charakter z tego roku?
W sumie to chyba nic, ale kilku więcej ludzi dowiedziało się, jak jestem nienormalny, chociaż, w sumie, to chyba widać od pierwszego wejrzenia. Jestem pewny, że Maja, Angelika, Monika i Arek jak na mnie spojrzeli w tym roku pierwszy raz, od razu zobaczyli, że ze mnie jest czarny charakter.
Skoro mowa o Mai, Angelice, Monice i Arku.
Tak, udało mi się poznać kilku więcej ludzi, co ważniejsze, nienormalnych ludzi.
Chociaż, chwilę, człowiek to Homo Sapiens, co ponoć oznacza rozumny.
HMMMMM, muszę zasugerować przemianowanie gatunku.
Tym czasem roboczo uznajmy, że warunkiem niezbędnym do bycia człowiekiem jest posiadanie dwóch nóg, rąk i głowy… Eeee, rąk też dwóch. A głowy jednej, tak dla pewności.
Zatem poznałem kilku nienormalnych ludzi.
Po pierwsze, humanistkę, która, ludzie, fanfary, wiwaty i trąby, przyznała na swoim blogu, że humanistką, uwaga, jest!
Po drugie, niejakiego Arka, zwanego Żywkiem, może dlatego, że jak go się widzi, od razu traci się chęć do życia, mnie przynajmniej to nie grozi. 😛 No więc, Arka, fana Linuxa numer jeden, specjalistę do spraw wymieniania bateryjek CMOS z jednoczesnym psuciem pamięci RAM, chłodzenia i połowy płyty głównej.
Dziękuję waszej dwójce za to, że jesteście tak wspaniałymi ludźmi i zaszczytem jest dla mnie znajomość z wami.
Są jeszcze dwie osoby, o których jednak muszę napisać kilka więcej słów.
Jest na świecie ktoś straszny, ktoś, kto przeraża tym, że włączysz mu nutkę dowolnego utworu Enyi, a poda ci jego tytuł, długość, treść, numer, album, rok i nie wiadomo, co jeszcze. Ktoś, kto z Arkiem dzieli umiejętności szkodzenia laptopowi niemal wszystkim i to nawet wtedy, gdy to naprawdę nie powinno zaszkodzić. Ktoś, kto jest gotów samemu zapchać dysk serwera Eltena plikami udostępnionymi, najlepiej z resztą wspominaną Enyą. Na scenę prosimy Angelikę Julię Prymus, która z kolei uparcie twierdziła przez długi czas, że zowie się Moniką. Dziękuję.
Na koniec zostawiłem sobie ostatnie niewidomkowe poznanie tego roku, osoba, o której wcześniej miałem pojęcie dość znikome.
Ta, której imienia nie wolno wymawiać.
Jeśli ją spotkacie, trzymajcie się z daleka, bo znana jest z tego, że ma broń, naboje, a w wolnej chwili częstuje czekoladkami.
Groziła mi śmiercią na tysiąc i jeden sposobów, próbowała z resztą groźby swojej dotrzymać, a to udając, że nie wie, gdzie jest przystanek autobusowy, abym zgubił się w Warszawie, a to zaciągając mnie do lasu, do którego, jak sama przyznaję, nigdy nie poszłaby samemu…
A widząc, że powyższe środki zawiodły, postanowiła mnie zapoznać z osobą, która do mojej śmierci doprowadzi znacznie łatwiej w związku z uprawianą profesją szalonego naukowca. I co, jak to się skończyło?
Daaawid, nie chcę nic mówić, ale w tej herbacie była jakaś substancja chemiczna… A tak w ogóle, to wiesz, że regulamin zabrania tutaj jeść, pić i w ogóle być?
Maju, z tego miejsca bardzo pragnę Ci podziękować. Choć znamy się lepiej stosunkowo krótko, dziękuję, że stałaś się dla mnie tak ważną osobą i mam nadzieję, że przeżyję tą przyjaźń.
A w razie czego przypomnijcie mi, bym po nowym roku pojechał po notariusza spisać testament…
Są też ludzie, którzy pozostają moimi bliskimi przyjaciółmi od lat, na Eltenie Kuba i Magda.
Wam również dziękuję. I wiem, że wiecie, co chciałbym wyrazić w tych słowach.
Dla reszty Eltenowiczów.
Jedna jest niebezpieczną humanistką, która w wolnej chwili potrafi zwalić po głowie kręglem albo zmiażdżyć ciętą ripostą.
Drugi zaś to o wiele bardziej poważne zagrożenie. Kiedy zaczyna opowiadać o filozofii, wszyscy uciekają, ale to jeszcze nic, bo kiedy temat zmienia na paleontologię, sama Ziemia drży w posadach, góry kruszeją, a dinozaury, o których opowiada, same zaczynają żałować, że kiedykolwiek istniały. 🙂
Znacie grę w trzy wspomnienia?
Chodzi w niej oto, by każdy rok skojarzyć sobie z trzema, szczęśliwymi, wspomnieniami.
Chociażby był nie wiadomo, jak zły, choć ten nie był, ale, nawet gdyby, trzeba odnaleźć trzy wspomnienia, unikalne, które z tym rokiem będą się kojarzyć.
Moje?
1. Moja osiemnastka.
Myślę, że nikogo tym nie zdziwię. Osiemnastkę przeżywa się tylko raz…
Wiecie, że gdyby ten nowy rok był 29 lutego, mam wrażenie, że osiemnastki świętowane byłyby znacznie mniej hucznie? 🙂
2. Bad Marienberg.
Szczególnie ostatni wieczór, kiedy wszyscy byliśmy już bardzo zintegrowani, kiedy wpadliśmy na genialny pomysł: a może pośpiewamy?
Pewnie do dziś po okolicy krążą legendy, że ten hotel jest nawiedzony. 🙂
3. Wizyta w Laskach.
Jedna z naprawdę niewielu chwil, kiedy zapomniałem o wszystkich troskach i zmartwieniach.
Nie wiem tylko czy to dlatego, że było tak cudownie, czy dlatego, że byłem tak przerażony.
Raz jeszcze dziękuję Ci Maju.
A wam, drodzy czytelnicy, chciałbym stąd życzyć szczęśliwego roku dwa tysiące osiemnastego.
Spełniajcie marzenia i przede wszystkim nigdy nie wątpcie w siebie.
Bo możecie osiągnąć wszystko.
Oby ten rok był lepszy od wszystkich poprzednich razem wziętych, podniesionych do kwadratu!
Hej, wiecie, że wpis ten powstawał ponad godzinę? Najpierw napisałem go na telefonie, potem przerzuciłem na komputer, bo z początku nie chciało mi się wstawać. 😀 No więc przerzuciłem na komputer i dokonałem korekty.
Od 05:17 do 06:47, równe półtorej godziny. 🙂
Z pozdrowieniami,
Dawid Piotr Paweł Pieper,
Ś. Prof. I.
PS. Tytuł wpisu zawdzięczamy koleżance z gimnazjum, Darii, która stworzyła takiego właśnie filozofa w swoim wypracowaniu, śmialiśmy się z tego dobre pół godziny. 🙂

13 komentarzy

  1. Nie no, jak chęć do życia się traci?
    Ja przez was, jak was widzę i widzę to, co sobą reprezentujecie (superlatywy) to mi się żyć chce, więc
    nie traci się chęci do życia xD. No ale w każdym wypadku szczęśliwego nowego Jorku

  2. Tak, ten wpis pokazuję specyficzne poczucie humoru Dawida. Świetne było to: „Co wyniosłem z tego roku?”
    i fala errorów, czy innych takich wypadków.
    Pewna autorka w swoim trzytomowym opowiadaniu stwierdziła, że nie lubi i nie umie zaczynać, ale od czegoś
    trzeba zacząć… ty natomiast jesteś jej przeciwieństwem, gdysz jej wstęp to kilka linijek, a wstęp w
    twoim wykonaniu to kilkanaście linijek. Ona nie umie zaczynać, a ty tworzysz przydługie wstępy. 🙂
    Zgadzam się z poprzednikami, wpis dobry i również wywołał u mnie uśmiech. Ciekawa propozycja z trzema fundamentalnymi wydarzeniami roku.
    Pamiętam Arcytotelesa, hehe, to było świetne. Tylko literówka, a ile z niej zabawy.
    Pozdrawiam

  3. Ja też dziękuję Ci Dawidzie za ten wpis. Jak bym miał w zwyczaju podsumowywanie na blogu każdego mijającego
    roku, na pewno też bym o tobie wspomniał, też myślę, że wiesz dlaczego. Co do Arcytotelesa, eee, przepraszam
    Arystotelesa, szukałem usilnie jakichś punktów, do których mógłbym się przyczepić, ale, niestety, takowych nie znalazłem.
    🙂 To tak spełniając Twoje życzenie z naszej wczorajszej rozmowy, kiedy mówiłeś, żebym ocenił ten wpis
    od strony filozoficznej. Swoją drogą, cały wpis świetny. Wywołał na mojej twarzy uśmiech.

  4. Eee… Dawid, ten… Uwielbiam Cię. Jesteś szalenie nienormalny, ale… to w Tobie najbardziej lubię,
    o czym zresztąwiesz. A co do Enyi… Nie, nie zapchałabym całego serwera, chociaż, gdyby ktoś chciał…
    😀 😀 😀 😀 😀

  5. Moniu, a jakie masz włosy? Dawidzie, dziękuję za ten wpis. Jest bardzo dobrym wizerunkiem Twojej osoby,
    czytaj: zakręcony do potęgi entej. Może, jeśli zdążę, podejmę wyzwanie z trzema wspomnieniami, chyba,
    że jutro też wchodzi w grę.

  6. Moniko, dlatego napisałem, że przyjmijmy roboczo, na potrzeby wpisu. 😀
    Ludzie,o których pisałem, to ludzie z rękami, nogami i głowami.
    Może jest deficyt mózgu, ale głowa na pewno stoi na miejscu. 😀

  7. Dobra, dobra, za wspomnienie dziękuję, ale ja tu widzę sporą dyskryminację. Czy sądzisz, że ludź bez
    rąk/nóg nie jest ludziem? To kim jest?
    I w ogóle uważam, że nowy rok powinniśmy obchodzić 29 lutego! Bylibyśmy tacy młodzi! A tak to co? Starzejemy
    się, co 365 dni musimy wymyślać jakieś sensowne życzenia noworoczne… No stwórzmy nowy kalendarz!

Dodaj komentarz

EltenLink