Kredyt hipotetyczny na zakup Wisły

Kilka lat temu kolega pokazał mi dość oryginalną literówkę na stronie Internetowej sklepu z artykułami żeglarskimi. Pośród różnego rodzaju elementów takielunku, lin, żywic do naprawy statków, przyrządów nawigacyjnych czy map morskich znalazła się w sprzedaży Wisła, w bardzo przystępnej cenie 250 zł. Pamiętam, że szczególną moją uwagę przykuła jednak nie sama sprzedawana rzeka, a dostępna… Czytaj dalej Kredyt hipotetyczny na zakup Wisły

Już nie ma dzikich traktorów

Tak mnie zastanowiło. Jak już ludzie się zaszczepią, przejdzie wariant brytyjski, indyjski, luksemburski, australijski i marsjański, to na co będę najbardziej się cieszył? Maja umieściła na blogu kiedyś wpis pod tytułem "Jedyną stałą jest zmiana". I chyba ja za tym najbardziej tęsknię, bo ostatnio życie stało się bardzo powtarzalne i, właśnie, niezmienne, schemat przemyka za… Czytaj dalej Już nie ma dzikich traktorów

Chyba już tu byłem! – Czyli o Warszawie, Liptonie i Pizzy

Był upalny, słoneczny, letni dzień. Ludzie, korzystając z ostatnich chwil niedzieli, spacerowali po ulicach Warszawy, ciesząc się pogodą i wspólnie spędzanym czasem. Gdzieś w okolicach Centrum przysiadł sobie grajek i radośnie jął brzdękać na gitarze. Przechodnie przystawali, mimowolnie uśmiechając się na dźwięk radosnej melodii.
Delikatny wietrzyk zakołysał liśćmi krzaków i kwiatów, zniżył swój lot, podziwiając miasto skąpane w promieniach zachodzącego Słońca. Przemknął wokół Wisły, pofrunął za autobusami i samochodami, radośnie się z nimi ścigając. Pomachał ręką dwójce niewidomych stojących przed Dworcem Centralnym i wyraźnie czekającym na tramwaj, po czym pofrunął dalej, kołysząc plakatami i reklamami, śmignął wokół kilku dachów i powtórnie zanurkował ku ziemi… Zobaczył, jak niewidomi wysiadają z tramwaju. Uśmiechnięty, pozdrowił ich lekkim podmuchem, po czym zawrócił, chcąc raz jeszcze przyjrzeć się Centrum, nad którym powoli zapadają mroki nocy.
Na niebie nieśmiało wychylał się Księżyc. W jego świetle wiatr ze zdumieniem dojrzał dwójkę niewidomych wysiadających z metra w Centrum.
– Wrócili już? – Zdziwił się wiatr.

Wielkie zmiany

Obudziłem się dziś z myślą, że muszę dokonać wielkich zmian w swoim życiu.
Nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć, co mi się śniło.
Ale, skoro dokonywać wielkich zmian, to dokonywać wielkich zmian.
Jeszcze nie wiem jakich, ale coś się wymyśli.
Jakieś propozycje?

Przysięgam Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że ci nie dam kanapki z masłem aż do śmierci.

Kiedy pociąg SKM kończy swój bieg w Wejherowie, podawany jest przez głośniki komunikat w języku angielskim, w dodatku błędny:
This train has terminated. Please leave the train.
Dlaczego błędny? Bo pociąg się zatrzyma dopiero, to jest podawane w trakcie jazdy, więc czas present perfect jest tu niepoprawny. Biorąc pod uwagę, że pociągiem tym dwa razy w tygodniu jeździ grupa trzech osób podchodzących do certyfikacji CAE w czerwcu tego roku, nie mogło się to obyć bez komentarza, a raczej serii uszczypliwych komentarzy kończących większość powrotów do Wejherowa.
Stąd też teksty typu:
My english skill has terminated, please leave the school.

Dawid (prawie) sam w laboratorium, czyli horror na iście Homerycką skalę. O dwóch takich, co podgrzewali glikol.

„Dawid, a tak właściwie, wiesz, jak to się wyłącza? Bo ten glikol tak jakby cały się spienił i, eeee, zaczyna coś z niego parować.” Nie, nie miałem zielonego pojęcia, jak to się wyłącza. Cóż innego mogłem rzec, niźli: „Nie wiem, ale, yyy, może odłączmy korki?”
Takie właśnie rozmowy trwały wczoraj na Akademii Morskiej, gdy dwójka wariatów próbowała obliczyć szerokość pasma wzbronionego w półprzewodniku.
Wszystko zaczęło się dość niewinnie w zeszłym roku szkolnym, kalendarzowo dwa lata temu, kiedy zaproponowano mi udział w programie o nazwie Zdolni z Pomorza, odbywała się wtedy rekrutacja.
Co to za program? A no jest to dzieło łączące ludzi nienormalnych, postrzelonych i zwariowanych na punkcie matematyki oraz fizyki. Zatem dopuszczono mnie w owym słynnym 2016 roku do egzaminu. I był to błąd, ponieważ tak nieszczęśliwie się złożyło, że egzamin ten zdałem, co rzuciło cień na całą przyszłość rozwoju fizyki na Pomorzu.

Włóż Hamburgera Do Stacji Dysków! Czyli pozdrowienia z Zakopanego

Swojego pierwszego bloga, na Klango, założyłem w 2013 roku. Od tamtego dnia każdym jednym wpisem, jaki popełniam, przekonuję ludzkość o swojej nienormalności.
Tak sobie myślę, że chyba wypadałoby zmienić nawyki, udowodnić wam, że jestem normalny. Jest tylko jeden drobny, malutki, kruszynkowy problemik.
Ja normalny nie jestem ni krztyneczkę.
Miałem taki pomysł, żeby ten wpis zacząć humorystycznym dowodem, że normalny jestem, a potem go obalić. Napotkałem jednak przeszkodę nie do pokonania. Rozważając wszystkie możliwe początki, prologi i preambuły, doszedłem do wniosku, że w mym umyślę nie zrodził się żaden, ani jeden pomysł, jak zacząć cokolwiek normalnie.
Prawdopodobnie wynika to z faktu, iż gruntowna analiza mojego życia prowadzi do jednego wniosku.

Problemy finansowe Gondoru oraz Polskiej Kolei. Czyli co tam u mnie.

Był wczesny poranek, pierwsze promienie Słońca rozgrzewały zielenie kwiatów i traw. Ptactwo budziło się do życia, wczesne, na razie niewyraźne, ale przybierające na sile i pewności ćwierkania jęły rozbrzmiewać w koronach drzew. Delikatny, letni wietrzyk zaszumiał cicho wśród liści. Rosa, która zebrała się na roślinności jako ostatnie świadectwo przemijającej nocy, powoli topniała w brzasku budzącego się dnia.
I wtedy się obudziłem. I tyle z pięknego, letniego krajobrazu.
Bo, proszę państwa, wedle wszelkich kalendarzy i obserwacji empirycznych mamy porę roku, jaką starożytni Rzymianie nazwali Hiems, Galicjanie Inverno, Szkoci gheamhradh, anglicy Winter, a my, Polacy, zima.
I, jakkolwiek się nam to podoba lub, co bardziej prawdopodobnym się zdaje, nie podoba, musimy jakoś ją przeżyć.

To wszystko wina Arycytotelesa, czyli żegnamy rok 2017. Kilka przemyśleń i małe podsumowanie.

W jednym z wielu układów planetarnych, ochrzczonym przez ludzkość Układem Słonecznym, tarcza Księżyca przesłoniła gwiazdę Aldebaran, odsłaniając Syriusza, który na nocnym niebie staje się w tym czasie jednym z najjaśniejszych ciał niebieskich. Srebrny Glob tym czasem, leniwie poruszając się po torze swej orbity, rośnie w oczach, by już drugiego stycznia osiągnąć największą pełnie nadchodzącego roku. Krótko później, piątego stycznia, utworzy kolejną konstelację z gwiazdą Regulus. Pierwsza planeta układu, Merkury, na niebie we wczesnych godzinach pierwszego stycznia wychyli się najbardziej na zachód w swojej wędrówce, o dwadzieścia trzy stopnie w płaszczyźnie poziomej względem Słońca i w górę o pięć stopni, osiągając szerokość kątową siedmiu sekund.
W nieskończoności kosmosu trzecia planeta systemu, jedyna, która obserwowana jest jako błękitna kropka, dom ludzi i zwierząt, wyobrażana na tylu malowidłach, w tylu wierszach i powieściach, Ziemia, o masie pięciu i dziewięciuset siedemdziesięciu dwóch tysięcznych kwadryliona kilogramów, największym promieniu sześciu tysięcy trzystu osiemdziesięciu jeden kilometrów, właśnie przemierza tym czasem przestrzeń z prędkością ponad trzydziestu i dwóch dziesiątych kilometra na sekundę, by lada moment osiągnąć peryhelium, zbliżając się do Słońca na odległość nieco ponad stu czterdziestu ośmiu milionów kilometrów. Na jej powierzchni ludzie zaś świętują zmierzch starego i świt nowego roku.
Tym czasem na owej planecie człowiek zwany Dawidem Pieperem właśnie pisze ten tekst, zastanawiając się czy jest z nim wszystko w porządku, skoro właśnie napisał powyższy nagłówek bez żadnej ściągi, a, nie chcąc nikogo zmylić, zapytawszy się przed chwilą katalogu efemerydów astronomicznych czy się nie pomylił, dowiedział się, że nie. Pytanie zasadnicze brzmi w takim razie: czy to już znak, że należy rozpocząć jakąś terapię, czy jednak lepiej nie, w trosce o zdrowie psychiczne psychologów?
Starożytni Rzymianie, wprowadzając kalendarz Juliański, kazali nam świętować nowy rok pierwszego stycznia. Tak po prawdzie, nie bardzo wiem, jaka różnica czy święto to obchodzimy pierwszego stycznia, osiemnastego kwietnia czy, najlepiej, dwudziestego dziewiątego lutego, miałbym wtedy cztery latka!

O trójkątnych kwadratach, to jest o ostatnich dni rozprawach, dysertacjach i innych zabawach. Czyli co tam u mnie.

Jeśli zapadła już noc, wszyscy domownicy udali się na zasłużony spoczynek i tylko jeden człowiek siedzi przy biurku w swoim pokoju, pochylając się nad jakimiś książkami, można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że jest to uczeń.
Jeśli w dodatku człowiek ten mamrocze coś o kwaternionach, całkach i macierzach, najprawdopodobniej jest to uczeń na profilu matematycznym.
Jeżeli, idąc dalej, uczeń ten korzysta z laptopa, prawdopodobnie jest to niewidomy na profilu matematycznym.
Jeżeli zaś zastanawia się, jak wygląda trójkątny kwadrat… Z pewnością jestem to ja.

EltenLink