Zawsze, gdy opuszczam mieszkanie w Warszawie na dłuższy czas, gaszę metaforyczne światła i wiem, że przez następne dwa tygodnie tam nie zagoszczę, muszę stanąć na chwilę w progu i się pożegnać. To miejsce kojarzy mi się z wieloma niesamowitymi radościami i wieloma niesamowitymi smutkami, ale to własne gniazdko. Teraz jednak mam już te myśli za… Czytaj dalej Służbowa aktualizacja statusu
Tag: niewidomi
W służbie (nie) połamanych lasek
Warszawa, 8 października 2019 r.
Drodzy czytelnicy niniejszego bloga.
Piszę do was w sprawie niecierpiącej zwłoki, którą uznać mogę za próbę zamachu na moje życie. Umiem zrozumieć, że jako administrator, programista i twórca rakiet mogę pozostawać w niełasce dla większości tu zgromadzonych, jednak akt przemocy, jakiego próbowano się wobec mnie dopuścić, wydaje się środkiem niewspółmiernie poważniejszym od wymaganego.
Szedłem ja sobie radośnie stacją metra, słuchając komunikatów i rozmyślając nad tym, jakim pociągiem pojadę, a tu jak nie świśnie, jak nie gwizdnie, jak nie trzaśnie…
Osobę, która raczyła w tak bezwzględny i godny pożałowania sposób potraktować mnie dziś w godzinach porannych na stacji metra Świętokrzyska pragnę spytać… Jaka to była laska, że się nie połamała w kontakcie z moją skromną osobą? Bo nizwykle użyteczne byłoby posiadanie takiego kijka, którym można walić osoby, których nie lubimy po nogach bez obaw o zamianę go w stertę drzazg.
Prawie roczek
Wiecie, że dokładnie za tydzień minie rok od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłem swoje (przyszłe w owym czasie) mieszkanko na Powiślu? Tyle się od tego czasu zmieniło, że aż trudno w to uwierzyć. Wiele się nauczyłem, wiele też zebrałem doświadczeń – dobrych i złych.
Kilka razy przychodziło mi na myśl spisywanie tu tych drobnych wyzwań, by komuś kiedyś posłużyły przy usamodzielnianiu się, ale okazało się to niemożliwe. Nie wiedziałem, co, o czym i jak pisać. A przecież taka skarbnica wiedzy i porad byłaby nieoceniona.
W Warszawie nie miałem znajomych, rodziny, przyjaciół i przyznam, że… to była jedna z gorszych rzeczy, choć też i duża szkoła.
Jak się było wysłanym po głupie zaświadczenie do dziekanatu na drugi koniec miasta, to nie było wyjścia, trzeba jechać na drugi koniec miasta i pytać, bo nikt nie pomoże.
Jak Dawid z laską wyszedł
Nie wiem, na ile wpis ten dotyczy Eltenowiczów, ale… może… A więc go napiszę.
Dziś chciałbym cofnąć się w przeszłość ze wspomnieniami i opowiedzieć o tym, jak to było, gdy wychodziłem pierwszy, drugi, trzeci raz na ulicę, z laską w ręku. Tak wiele osób boi się postawić te pierwsze kroki, a może komuś swą historią pomogę? Nikt wszak nie jest nieomylny, a z błędów najlepiej się uczyć, miast z ich powodu płakać. A już zdecydowanie najlepiej uczyć się z błędów cudzych, a więc dzielcie się moimi do woli.
Czy miałem lekcje orientacji w szkole? Tak i nie. W skrócie ujmijmy tak: nauczono mnie technik posługiwania się laską (dwupunktu, stałego kontaktu, wchodzenia i schodzenia ze schodów). Niewiele jednak więcej. Nigdy w szkole nie wsiadałem do autobusu, nie radziłem sobie w nieznanych mi miejscach, nie wpadałem na koparki (pierwsze dni w Warszawie, pozdrawiam) ani zaparkowane po środku chodnika samochody. To wszystko dopiero na mnie czekało. Mogę więc powiedzieć, że po szkole znałem w stosunku dobrym stopniu teorię, ale praktyki to mi bardzo brakowało.
Przysięgam Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że ci nie dam kanapki z masłem aż do śmierci.
Kiedy pociąg SKM kończy swój bieg w Wejherowie, podawany jest przez głośniki komunikat w języku angielskim, w dodatku błędny:
This train has terminated. Please leave the train.
Dlaczego błędny? Bo pociąg się zatrzyma dopiero, to jest podawane w trakcie jazdy, więc czas present perfect jest tu niepoprawny. Biorąc pod uwagę, że pociągiem tym dwa razy w tygodniu jeździ grupa trzech osób podchodzących do certyfikacji CAE w czerwcu tego roku, nie mogło się to obyć bez komentarza, a raczej serii uszczypliwych komentarzy kończących większość powrotów do Wejherowa.
Stąd też teksty typu:
My english skill has terminated, please leave the school.
Nie ma mowy, nie dojdziesz…. Orientacja w nieznanym terenie, czyli o tym, jak popsuć sobie plan na resztę dnia
Witajcie!
Mimo tytułu mogącego kojarzyć się ze złymi emocjami, nie, spokojnie, mnie się chce śmiać.
A wszystko przez roboty drogowe, ale, kolejno. 🙂
Wszystko zaczęło się dzisiaj około godziny 15:10, kiedy to skończyły się lekcje.
Informatyczne szaleństwo, czyli jak to wszystko się zaczęło
Witajcie!
Od rana zasadniczo pracowałem nad Eltenem, przy okazji była mała twitterowa konwersacja nie do końca miiła odnośnie Eltena, ale to nieważne.
Ważne jest to, że siedzę sobie od rana i czuję, że muszę coś napisać.
Zwykle, kiedy mam wenę pisarską, to wiem, do czego chcę usiąść.
No i co z tego, że nie widzę?
Witajcie.
Kiedyś, dawno, dawno temu, jak byłem w czwartej klasie podstawówki, dostałem pewne zadanie.
Miałem napisać wierszyk pt.
„No i co z tego, że nie widzę”?