Zawsze, gdy opuszczam mieszkanie w Warszawie na dłuższy czas, gaszę metaforyczne światła i wiem, że przez następne dwa tygodnie tam nie zagoszczę, muszę stanąć na chwilę w progu i się pożegnać. To miejsce kojarzy mi się z wieloma niesamowitymi radościami i wieloma niesamowitymi smutkami, ale to własne gniazdko. Teraz jednak mam już te myśli za sobą i z prędkością 200 kilometrów na godzinę gnam w stronę Gdyni, by spędzić z rodziną święta.
Ostatnio nie miałem wielu okazji odetchnąć tym naszym, nadmorskim powietrzem. Podejrzewam, że gdyby zsumować wszystkie moje wizyty w domu z ostatnich trzech miesięcy, nie dałoby to tygodnia.
Muszę wam szczerze wyznać, że chyba jeszcze nigdy w życiu, a już z całą pewnością od czasów projektu Infinity, nie byłem aż tak zajęty. Kiedy myślę, że główne zajęcia się kończą lub zmniejszają intensywność, a ja mam przed sobą tydzień na odpoczynek… Ha, ha, ha, wierzycie w to? Trzeba napisać sprawozdanie roczne, zamknąć sprawy z Ministerstwem, zebrać faktury, ogarnąć sprawy Eltena… Ale mimo wszystko będzie tego mniej i mam nadzieję choć na ten tydzień wyhamować z biegu do, no powiedzmy, szybkiego marszu.
Mimo to mam bardzo silne poczucie owocności ostatnich wydarzeń. I teraz, jadąc pociągiem (EIP 4500), uznałem, że czas naskrobać coś na blogu.
W Fundacji rozpoczęliśmy w październiku projekt, który nazwaliśmy "Właściwe drzwi". Jego celem jest darmowe wykonanie tabliczek z brajlowskimi napisami na drzwi dla różnych budynków użyteczności publicznej. Nabór trwał do listopada (obecnie trwa nabór dodatkowy). W jego ramach zgłosiło się ponad 30, a my wyłoniliśmy 10 instytucji, które te tabliczki rzeczywiście otrzymają.
Wiązało się to dla naszego Zarządu z, prócz samych prac przy wydruku, podpisaniem właściwych umów. W tym celu w 2-osobowych grupkach jeździliśmy ostatnimi tygodniami po całej Polsce: od Lublina, przez Kraków, po Chojnice. Było to dla mnie niesamowitą okazją, by pojawić się w miejscach, w których jeszcze nigdy nie byłem. Żałuję tylko, że prawie nigdzie nie miałem okazji nic zwiedzić, no chyba że za zwiedzanie uznamy oglądanie różnych dworców i urzędów.
Poznaliśmy w rezultacie masę wspaniałych ludzi, rozmawialiśmy z różnymi lokalnymi władzami powiatów, gmin i miast, urzędnikami do spraw obsługi osób niepełnosprawnych, prezesami i dyrektorami. Przyznaję też, że była to dla mnie pierwsza okazja tak gruntownego przedyskutowania problematyki osób niewidomych od zupełnie innej strony: nie z perspektywy rodzin czy samych niewidomych, a administracji publicznej. Zaproponowano nam tyle projektów, że do ich podjęcia potrzebnych byłoby chyba ze pięć Fundacji dodatkowo prócz samej Prowadnicy.
Smutne jest jednak, że w wielu miejscach, w których byliśmy, spotykaliśmy się z wizytówką niepełnosprawnego – roszczeniowego. Ja doskonale wiem, skąd to się bierze, ale jednak przykre jest, że problem nie jest lokalny i wydumany, a znany jak kraj długi i szeroki.
Jestem w sumie ciekaw, ilu z nas wpadłoby na wiele zadawanych nam, często naprawdę inteligentnych, pytań. Powiem wam też, że te ostatnie tygodnie pozwoliły mi lepiej zrozumieć pewne procesy prowadzące do absurdalności pewnych rozwiązań. Nie chcę tu się o tym zbytnio rozpisywać, bo jedna połowa informacji jest tajemnicą służbową, a druga połowa materiałem na przynajmniej pracę akademicką, ale wystarczy powiedzieć, że urzędy skarżą się na to, że często przez firmy są im wciskane najróżniejsze rozwiązania, a brakuje informacji, co tak naprawdę jest użyteczne, a co zbędne. Jest też trudno im uzyskać rzetelną informację od samych niewidomych, bo, jak się okazuje, nawiązanie kontaktów z faktycznymi, samodzielnymi i świadomymi niewidomymi jest dużo trudniejsze, niż może się nam wydawać.
Prócz umów, przygotowywaliśmy zapowiadaną na Eltenie trasę koncertową. Wraz ze wspaniałymi wokalistami i instrumentalistami, którzy odpowiedzieli pozytywnie na moją prośbę (raz jeszcze bardzo, bardzo wam dziękuję: everlastingdream, lwica, Piotr, wiolinistka, Zuzler i osoby na Eltenie nieobecne), przygotowaliśmy serię koncertów kolęd. Ostatnie miesiące były więc intensywnymi próbami i ćwiczeniami, ja mam zaszczyt pełnić w zespole rolę pianisty i głównego fałszerza. 🙂 Jest też z nami perkusistka jamajka i wokalistko-skrzypaczka Julitka, a więc Prowadnica jest bogato reprezentowana.
Pierwszy koncert odbył się w sobotę w Wolskim Centrum Kultury, a następne będą miały miejsce w styczniu w Warszawie, Żyrardowie, Zgierzu i Gdyni. Tak więc atrakcji jeszcze nam nie zabraknie.
O koncertach, próbach i zespole na pewno jeszcze tu pojawi się szerszy wpis, bo jest wiele, bardzo wiele do podziękowania, wspomnienia i podsumowania, ze wstawaniem na próby z płaczliwym okrzykiem "Nie ma kolebeczki ani poduszeczki" o godzinie szóstej rano na pierwszym miejscu.
Czy to wszystko? Oczywiście, że nie. Rozkręcamy w Prowadnicy jeszcze dwa projekty, które już nas bardzo zaangażowały czasowo, a o których na razie nie puszczę pary z ust, bo nie lubimy psuć niespodzianek. Ale będzie się działo, to możemy obiecać.
Powiedzcie nam tylko, gdzie pojawi się ten piękny punkt, w którym Fundacja zacznie na tym cokolwiek, no, jakby to powiedzieć, zarabiać? 😀
A co się dzieje u mnie w życiu prywatnym? No, chyba jakby… nic? Troszkę nie ma na to czasu.
Ale nie, nie, muszę wam powiedzieć, że ostatnio miałem okazję odwiedzić Natalię (wiolinistkę) w Krakowie. Zostaliśmy ugoszczeni pyszną herbatką i kebabem. Oczywiście było to przy okazji próby do koncertu, ale ten detal można przemilczeć.
Właśnie, właśnie. W ostatnim roku byłem w Krakowie trzykrotnie! Ja uwielbiam to miasto, naprawdę, ono ma w sobie jakiś taki klimat, który od dawna mnie pociąga.
Więc… trzy bytności w Krakowie… A wiecie, ile miałem okazji się po nim przespacerować, odetchnąć jego świeżym smogiem i posłuchać hejnału? No… Jak to zsumować, to będzie może 40 minut.
Na razie z tym wybitnie służbowym podsumowaniem was zostawię, ale obiecuję napisać luźniejszy wpis – albo luźniejsze wpisy, bo materiału wiele, na dniach. Teraz muszę sporo tu ponadrabiać.
46 komentarzy
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
cytuję: "trzy bytności w Krakowie… A wiecie, ile miałem okazji się po nim przespacerować, odetchnąć jego świeżym smogiem i posłuchać hejnału? No… Jak to zsumować, to będzie może 40 minut…"
fajne podsumowanie tamtejszego smogu, a co do hejnału to na żywo słychać go w zdecydowanie lepszej jakości, bo w codziennej transmisji w południe wykorzystują mikrofon węglowy chyba z lat dwudziestych dwudziestego wieku. ja pierdzielę! ma już około 100 lat i działa!
Heh, powiedział kurdupel do karakana. 😀
Eeeee, nie zgodzę się hahaha, jak człowiek jest mały to go większość świata zlewa 😀 albo traktuje niepoważnie, czyli najczęściej jedno i drugie
@Wiolinistka, oj no nie bądź już taka skromna, 🙂 urok osobisty to ty masz, czego potwierdzeniem jest chmara wielbicieli.
W przeciwieństwie do np. płci brzytkiej, my od razu odpadamy. 🙂
Hahaha, ej, tak to nie działa. Przepraszam, na co czekasz żabciu? Bo właśnie jedzie pięćdziesiątka 😀
@Wiolinistka ty się nie liczysz, bo ciebie cały czas podobno zaczepiają. Także tu statystyki zawyżasz.
Wiesz co, Żywek, to miałoby może sens, co mówisz, gdyby taka fundacja wymgała nakładu pracy powiedzmy na dwie godziny dziennie. W momencie, w którym jest to robota, która zajmuje ich 8 albo więcej, no to jakby… Skąd oni mieliby wziąć po prostu czas, żeby normalnie poza tym pracować i jeszcze mieć z tego życia jakąś przyjemność?
@zywek Nie zauważyłeś może, że tak generalnie jest na świecie ze wszystkim? Rapować teżzaczynasz ,bo lubisz, albo bo chcesz cośprzekazaćświatu, a potem, jak dostajesz hajs, to jużtylko pod publikę będziesz robił, tak? xd. To nie jest tak, że wszyscy sąidentyczni na świecie. Rozgoryczenie i lęk rozumiem, ale to nie znaczy, że trzeba cały świat miarką większości brać. Pewnie, że nie powino sięod razu, rzadnych projektów nie robiąc, brać mnóśtwa pieniędzy. ALe może najpierw należy ocenić projekty, zobaczyć, czy ktoścoś robi, a potem dopiero mówić, że naprawę nic fajnego nie zrobi. A jeśli twierdzisz, że mu sięodechce, bo dostanie hajs, to na pewno też wpadniesz na to, że jak będzie robiłcały czas społęcznie, nic za to nie będzie miał, a za to zostanie ciepły mmoczem olany na prawie każdym kroku, to, jakby ci to ująć, odechce mu siętym bardziej. I co? I tak niektórzy za darmo robią, a niektórzy za hajs, a w obu kategoriach dzieląsięna tych, co chcą, albo nie chcą.
Co do Krakowa, mi też raczej odpowiadali, ale problem rozumiem, bo raz, w kluczowym momencie, nie odpowiedzieli i półdnia miałam przez to z… zepsute.
I oczywiście również Wam życzę, żebyście jako organizacja zaczęli zarabiać! Nie będę powtarzać po przedmówcach, ale sama reprezentuję stowarzyszenie. Chcę robić fajne rzeczy, ale też chcę spłacić kredyt. Życiowo.
Mnie tam w Krakowie odpowiadają, jak pytam. Może wystarczy się uśmiechnąć?
Zywek, już widzę jak za darmo by ludzie siedzieli w fundacjach 8 godzin dziennie, no i idąc typ trope,m to wszyscy dla fundacji powinni za darmo pracować. Na przykładzie eltena to wypadało by, żebyśmy dostali też serwer za darmo od firmy, niech nas wspierają.
No i masz różne projekty nawet dla firm, więc argument o wypełnieniu kilku papierkach taki średni, zwłaszcza, że nie wiem czy wiesz, ale projekty można weryfikować.
@zuzler: powieścina całkiem fajna, jak to u Gruszeckiego, Brakuje jej trochę wprawdzie do takich smakowitych kąsków tegoż autora jak np. "Bujne chwasty", "Dla miliona", "Maryawita", "Tam gdzie się Wisła kończy" (tej pierwszej nie udało mi się doprowadzić do przyzwoitej jakości tekstu po skanie, więc raczej nie jest dostępna).
Acha, no i "U źródeł wiedzy" o studentkach borykających się z edukacją na początku XX wieku (nie wiedziałem, że już wtedy dziewczyny mogły studiować).
Gruszecki ponoć nie był wybitnym pisarzem, ja nie jestem wybitnym czytelnikiem, więc pasuje.
Mam wrażenie, że chłop chciał powtórzyć przedsięwzięcie Zoli w polskich realiach i beletrystycznie zobrazować współczesne mu społeczeństwo w różnych warstwach i zajęciach.
Jak czytałem, gość był prawnikiem, ale jego książki stoją na wielokrotnie wyższym poziomie niż kultowa być może dla niektórych powieść mecenasa Romana Giertycha, co jest oczywiście moją własną opinią opartą na subiektywnym wrażeniu, a nie literaturoznawczej analizie.
Tak za darmo. Bo potem im więcej zarabiasz tym Ci się mniej chce cokolwiek robić, bo w sumie to fundacja, dają mi pieniądze na realizację celów, więc sobie wypełnie dwa papierki, napiszę raporcik o nieistniejących wydarzeniachhi nikt się do niczego nie przyczepi.
A co to za powieścia?
Acha, bo zapomniałem doprecyzować, nie jest to powieść o nieszczęśnikach, tylko ogólnie o relacjach międzyludzkich.
Heh, dzięki, widać, że Kraków z tradycjami.
Podobnie było 100 lat temu, jeśli wierzyć Arturowi Gruszeckiemu, autorowi powieści "Królewiacy."
@Grzezlo, przyjeżdżał do Poznania dość gęsto kolega z Krakowa i potwierdzał. A nawet, że tak zacytuję "w Krakowie to się żaden uj kuźwa nie odezwie, jak pytasz, a w Poznaniu ludzie są dużo bardziej życzliwi".
Hmm, w sumie ciekawa sprawa, nie zwracałem na to uwagi. W Warszawie też potrafią nie powiedzieć.
Nie wzięła prowadnica, no to inni wzięli.
Bierzcie z publicznej puli i niech się wam powodzi jak włukniarzom w dawnej Łodzi.
A co do Krakowa, byłem tam ze 3 razy jakieś 10 lat temu i zaszokowało mnie takie bardzo często się powtarzające zdarzenie: przystanek, około 10 osób na nim, a gdy przyjeżdża autobus, to nawet po 3-cim zapytaniu nikt nie odpowie, jaki to numer.
Gdzieś przy piątym powtórzeniu, ktoś coś tam burknie pod nosem.
I tak miałem nie raz i nie dwa, a znajoma, która tam jakiś czas mieszkała, potwierdza, że tak tam po prostu jest.
Może od tego smogu naród mało przytomny i empatyczny?
Czy po 10 latach jest lepiej z responsywnością krakowskiego społeczeństwa?
Też to powiedziałam.
Moim zdaniem akurat w przypadku Dawida nie ma nic złego w tym, że mógłby zarabiac na fundacji.
Nie ze wszystkim się zgadzam w kwestii ELtena, ale fakty są takie, że Dawid od 7 lat pracował społecznie nad programem i… wiecie co zdziwicie się jak powiem, że kibicuję Wam na drodze dalszego rozwoju.
Założenie fundacji to nie jest takie hop siup, nie poszłam tą drogą, ale to przedsięwzięcie zasługuje na szacunek.
2021-12-22 12:07:49
Cieszę się, Zuzanno, że ktoś to wreszcie głośno powiedział
Zywek, to co, Ty, rzumiem, ludzom zakłądających fundacje proponujesz wieczny wolontariat?
No jo!
A co Wy myśleliście? Przecież organizacja pozarządowa to powinno być coś… No wzniosłego, Wy powinniście żywić się powietrzem i świadomością, że zmieniacie świat, że możecie się przyczynić do większego dobra własnym czasem, zdrowiem, siłami i pomyślunkiem. Zachłanne mendy jesteście, wiecie? 😛
Prawo Kalego. 😀 Jak jeden z drugim pracuje 30 minud dziennie, przekładając puszki z miejsca na miejsce, względnie wpisując dane gdzie trzeba, to musi zarabiać tysiące. Ale Ty, prezesie lub członku zarządu NGO, charuj za darmo, bo Ci się zachciało, gupku, fundację dla fanaberii zakładać. 😀
A do Krk też muszę się wybrać niesłużbowo, bo bardzo to miasto lubię. Ostatnio miałam czasu tyle, żeby zrobić siusiu i zjeść kebaba. 😀
Tu zgoda. Kraków jest cudowny!
Ja muszę przyjechać do Krk niesłużbowo wreszcie, bo naprawdę lubię to miasto.
Przepraszam. 🙁 Kiedy napisałaś, już mnie nie było.
Ale z Natalią się widziałem tylko dlatego, że było zaraz po próbie, a ja miałem kilka minut do pociągu. Też nie miałem szans zwiedzić miasta ani nic, jak pisałem.
To ja do Ciebie napisałam SMSa, czy będziesz w Krakowie, a Ty nawet mi nie odpisałeś, a już z Natalią widzisz się najwyraźniej dużo chętniej. 😭
Moim zdaniem akurat w przypadku Dawida nie ma nic złego w tym, że mógłby zarabiac na fundacji.
Nie ze wszystkim się zgadzam w kwestii ELtena, ale fakty są takie, że Dawid od 7 lat pracował społecznie nad programem i… wiecie co zdziwicie się jak powiem, że kibicuję Wam na drodze dalszego rozwoju.
Założenie fundacji to nie jest takie hop siup, nie poszłam tą drogą, ale to przedsięwzięcie zasługuje na szacunek.
Nie. Chciałem założyć Fundację, bo było takie zapotrzebowanie, bo możemy zrobić coś dobrego, utrzymać Eltena, rozkręcić inne projekty. Nigdy za chęcią założenia Fundacji nie stał zarobek.
Co nie zmienia faktu, że za kilka miesięcy lub lat będzie trzeba podejmować decyzję, by albo wypłacić władzom wynagrodzenie, albo ją komuś przekazać, albo rozwiązać. Takie są realia. Można prowadzić taką organizację wolontariacko rok, dwa, trzy, ale nie wiecznie.
Tak tak, robota na pełen etat. Chciałeś fundację, to licz się z tym, że nie koniecznie wykarmisz z Niej całą przyszłą rodzinę.
dobrze pajperze, że to ty nas reprezentujesz, który nie dosć, że jesteś ogarnięty, to objektywnie potrafisz odpowiadać na pewne pytania i jesteś rozsądnym człowiekiem, a nie, gdyby trafił się ktoś o jakichś skrajnych poglądach obojętnie w którą stronę.
Też prawda, ale tu dużo zależy od postawy. Ja zawsze opowiadam o wszystkim, co wiem, że niewidomym jest przydatne, nawet jeśli sam danego rozwiązania nie używam lub nie lubię.
A gdzie dwóch niewidomych, tam trzy opinie – patrz wątek o tabliczkach.
Co do inteligentnych pytań, najróżniejsze były, dotyczące np. zasadności różnych udogodnień czy zachowania. Kiedyś może zrobię szerszy wpis na ten temat, ale dla przykładu wczoraj usłyszeliśmy bardzo fajne: jak powinien się zachować szpital, gdy wypadkowi uległ niewidomy posiadający psa przewodnika. Czy szpital powinien zabrać do karetki niewidomego i psa? Co dalej z takim psem zrobić?
Co do nawiązania współpracy, to naprawdę może być trudne. Pamiętaj, że w zasięgu takich instytucji jest albo PZN, który… no… jest PZN-em, albo bardzo dobrze znane nam w negatywnych kontekstach organizacje.
Dotrzeć do poszczególnych, ogarniętych i obiektywnych niewidomych może być naprawdę trudno osobom, które środowiska i sytuacji w ogóle nie znają.
Jakie to inteligentne pytania, Dawidzie? I dlaczego nawiązanie kontaktu z samodzielnymi i ogarniętymi niepełnosprawnymi jest trudne?
I jeszcze dla porządku, w Gdyni koncert będzie na scenie koncertowej w Muzeum Emigracji.
Właściwie to o 18:00 jest msza, na której też chcemy zagrać pieśni, a właściwy koncert będzie po tej mszy.
Haha, zaraz cały kalendarz będzie.
Zgierz w Farze św. Katarzyny 9 stycznia o 18:00.
Dajcie znać, kiedy ten Zgierz, wybiorę się z dziewczyną.
Koncert w Gdyni jest 22 stycznia. 🙂
Po pierwsze, pisałem o zarabianiu przez Fundację, a nie na Fundacji. Fundacja też musi mieć swój budżet, na razie to my do niej się dokładamy. A tak się na dalszą metę nie da.
Po drugie, bardzo naiwnie patrzycie na świat. Zawsze mnie dziwią ludzie, którzy uważają, że zarabianie w NGO jest czymś złym. Obecnie Zarząd Prowadnicy nie pobiera żadnego wynagrodzenia. I na pewno nie będzie go pobierał, do póki sytuacja finansowa Fundacji nie będzie dużo stabilniejsza, niż teraz. Tylko że każdy musi żyć, chleb z nieba nie spada, prąd nie bierze się znikąd, ubrania nie przychodzą pod drzwi. Dla mnie czymś zupełnie naturalnym jest, że Zarządy organizacji dobroczynnych pobierają honorarium za swoją pracę. Gdyby nie pobierali, żadnych organizacji by po prostu nie było, bo nie da się żyć bez pieniędzy, przykra, ale prawda. A prowadzenie Fundacji to jest robota na pełen etat, i jeszcze pół pewnie.
Zarabiać na fundacji?
Czy ja wiem?
Raczej nie od tego one są.
Gratuluję jednak wytrwałości.
Ta, zarabiać… Moje zdanie na temat zarabiania jest takie, że jak chcesz zarabiac, to zakładaj firmę, nie fundację. Ja bym w ogóle zmienił w fundacjach to, że prezesik ani cała reszta społeczeństwa zatrudniona nie powinna dostawać ani grosza i wszystko, cały budrzet, który jest przeznaczony na sprawę powinien być przeznaczony na sprawę.
A co do kontaktu z niewidomymi i wciskania urzędom masy niepotrzebnych i niejasnych rzeczy, o tym doskonale sobie zdaję sprawę. Ot np. projekt bez barier, czy jak to się nazywa, zakłada rzecz całkowicie jak dla mnie absurdalną, że np. listy podziękowalne za pracę po zakończeniu okresu służby cywilnej należy pisać bez wcięć, nie kolorując ważniejszych punktów… bo przecież biedne niepełnosprawne nie będzie w stanie tego listu odczytać, co przecież jest wierutną bzdurą. Istnieje bowiem coś takigo, co się nazywa dużym kontrastem…
A możesz przypomnieć, kiedy będziecie grać w Gdyni? Myślę, że się wybiorę, jeśli tylko czas pozwoli.