Kiedy na stacji metra Politechnika, na linii M1, między Centrum a Polem Mokotowskim, schodzicie na schodach od strony ul. Nowowiejskiej, znajdziecie taką fajną, ładną prowadnicę. Pozorne jednak tylko jest jej piękno, bo w istocie złośliwa jest i niesłowna, jeśli bowiem nie zapracujecie naprawdę dobrze laską, to zaraz będziecie mogli rozcierać kolana i łokcie.
Gdy zaś już się podniesiecie z posadzki, otrzepując się z kurzu, odkryjecie, że przed wami znajduje się plan stacji, naturalnie większy od słupka i postawiony centralnie na prowadnicy.
Po jego dokładnym przestudiowaniu dowiecie się, że znajdujecie się na stacji Politechnika, jakbyście nie byli pewni, czy to przypadkiem nie jest London Bridge, a w dodatku, że z lewej strony jadą pociągi w kierunku na Młociny, z prawej zaś na Kabaty. To nie tak, że to samo napisane jest na poręczy schodów.
To jeszcze jednak nic. Kiedy bowiem wybierzecie się przypadkiem na wycieczkę w moje rodzinne strony, do miasta Gdynia, pójdziecie na klif Orłowski – a konkretnie na sam koniec jego mola – i wyciągniecie rękę, pod palcami natraficie na brajlowską tabliczkę, a na niej odczytacie dwa słowa.
I, wsłuchując się w kwilenie mew i szum fal uderzających o brzeg, wąchając zapach soli, czując bryzę na twarzy, odczytacie…
"Uwaga, morze!"
13 komentarzy
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jestem za jak największą samodzielnością osób niepełnosprawnych, ale ruwnież nie wyobrażam sobie całkowicie głuchoniewidomego samego na ulicy. Przecież nie zobaczy, ani nie usłyszy nadjeżdżającego pojazdu. Nie zauważy pojazdu uprzywilejowanego i paradoksalnie, może go zabić nawet karetka pogotowia 😛
Jak by mieli na przykład przejść przez ulicę? Problem by mieli nawet żeby wytłumaczyć komuśgdzie chcą dojść, mogliby pisać na telefonie, ktoś by odpisywał, ale to takie niepraktyczne.
To, że ktoś umie robić mnóstwo rzeczy sam, nie oznacza, że sam podróżuje. TO pokazywanie na ręku to prawdopodobnie alfabet lorma, rzeczywiście, jest i działa, porozumiewają się tak i tak dalej. Oni mogą być we własnym otoczeniu bardzo ogarnięci i wykształceni, ale nie wyobrażam sobie ich wychodzących poza tę strefę znaną samych. Może czegoś nie wiem, ale…
Wiem, ale na wszelki wypadek przewiduję taki scenariusz, że jednak osoba głuchoniewidoma jest na tyle samodzielna, by tam pojechać. 🙂
Obawiam się, że te osoby nie są na tyle samodzielne żeby podróżować gdzieś samemu.
Julito, chodzi o to, że jeśli głucho-niewidomy pojedzie do Gdyni na ten klif, to na pewno nie będzie tam sam, a osoba towarzysząca z pewnością uświadomi mu, że „uwaga, morze”.
Na litość, przecież jak jadą same do Gdyni, tzn. że mają tego świadomość, bo są na tyle samodzielne, więc jednocześnie skoro idą po molo w Gdyni, to wiedzą, gdzie są, a przecie morze nie tylko się słyszy/widzi, tylko czuje wiatr, zapach soli i kropelki wody na policzkach.
Wybaczcie, ale nie wierzę, by taki niedomyślny głuchoniewidomy specjalnie w tym celu macał barierkę, bo a nuż będzie tam napis informujący, gdzie takowy aktualnie się znajduje. Prędzej, nim pomaca tę barierkę, to rypnie w dół do morza!
Nie widziałem takiej osoby, która by się sama poruszała, jest to raczej trudne, a nawet nie wiem czy nie możliwe.
Co nie znaczy, że takie osoby się same poruszają. Nie wiem, ile ich takich jest, które jednak się odważają chodzić samodzielnie gdziekolwiek i jakie mają na to patenty, ale na pewno jeśli istnieją, to jest ich garstka.
Bo ja właśnie takich głuchoniewidomnych miałam na myśli którzy nie słyszą i nie widzą. A są przecież szkoły, a choćby w laskach, które do samodzielności takie osoby przygotowują. Część z nich nawet nie mówi i wiem, że pokazuje się im w jakiś sposób na rękach. Znałam siostrę, która uczyła taką panią Krystynę chryszkiewicz. I później ta pani przepisywała książki brajlem.
Iwkan, konia z rzędem temu, kto jest na tyle głucho-niewidomy, że sam tego nie odkryje, a porusza się samodzielnie, bo tylko takiemu by się ta tabliczka przydała. Konia z rzędem i jednocześnie ślepe spojrzenie przepełnione grozą.
Ale kiedy się stoi na moście i ewidentnie widać, że kończy się barierką, raczej nie należy przez nią skakać.
Tak właściwie to nie ma się z czego śmiać? Bo niby jak ma się zorientować osoba głuchoniewidoma, że to morze? Bo przecież takie też są. Czy nie powinniśmy też pomyśleć o innych? coś co dla nas jest oczywiste niekoniecznie musi być dla nich. Dla nas to bez sensu. A przecież i takie osoby muszą się uczyć samodzielnie żyć choćby to było minimum.