Kategoria: Pamiętnik
Póki czajniczek szumi…
Dzień dobry!
Wrócił Elten, mogę wrócić do blogowania i ja.
Pozdrawiam z (już nie tak jak za dnia, ale wciąż) słonecznej stolicy. Za oknem pięknie gra dzwon Biblioteki Uniwersyteckiej, w kuchni szumi sobie czajnik, ja zaś zastanawiam się, jak tu ubrać w słowa kilka refleksji o tym blogu – najlepiej w sposób, który nie skończy się dla mnie dekapitacją.
Zastanawiam się mianowicie, co z tym wszystkim zrobić. Nie, spokojnie, to nie będzie kolejny zawieszony blog, ja zbytnio kocham pisać, opowiadać, jak również ewentualnie pisać i opowiadać.
Nawet w okresie tej przerwy pisałem, a oczywiście. Pokażę wam te wpisy, ale w swoim czasie, bo jak wszystko na raz poleci, to nikomu nie będzie się chciało czytać.
Do zobaczenia, no i kilka wyjaśnień
Drodzy czytelnicy tego bloga.
Chciałem wam bardzo podziękować za to, że tyle czasu chciało wam się czytać ten bełkot pseudoliteracki, jaki tu powstawał.
Jak pewnie już wiecie, projekt Elten jest zawieszany. Wypadałoby się więc z wami pożegnać, przynajmniej na czas zawieszenia. Obiecuję, że gdy Elten powróci, przywita was tu coś nowego, a przynajmniej dwie nowe rzeczy, które są na ukończeniu.
Ale, skoro jest to mój osobisty blog, ten jeden raz napiszę osobiście o pracach nad projektem.
Raport końcoworoczny
Zwyczajowym trybem pozdrawiam z pociągu. Dziś zrobiłem dwie godne zanotowania rzeczy: pojechałem pierwszym możliwym kursem autobusu 127 na Centralną (04:59), a z niej pierwszym rozkładowym Pendolino do Gdyni (05:25). Skoro więc już od takich cudów dzień zaczynam, należnym jest, by nie zaprzestawać. Czas więc na kolejny cud, a więc wpis na blogu – o życiu – napisany z ledwo 2-tygodniowym opóźnieniem. Przyzwyczajajcie się!
Grecy twierdzili, że na początku był chaos; Ewangelia św. Jana, że na początku było Słowo, Tolkiena powieści, że na początku był Eru… A ja stwierdzę, że na początku był… pociąg, konkretnie zaś Pendolino z Warszawy Centralnej do Gdyni Głównej, odjeżdżające w środę, 19 grudnia, o godzinie 18:25!
Ale zanim był pociąg, było coś znacznie ważniejszego, rzekłbym, niedającego się wymazać. Zowie się to coś klejem.
Wigilijnie
Kuchenne rewolucje
Ściana (nie, nie zwariowałem…)
Co Dawid i Julita robią kwadrans po dziesiątej?
Badają ciepłość ścian.