Zniszcz to sam, czyli podstawy destrukcji dla niewtajemniczonych: jak szybko i skutecznie pozbyć się komputera

Wpis ten powstał za sugestią Elanor i jest efektem generalnego stanu psychicznego zwanego głupawką, w związku z tym nie ponoszę odpowiedzialności za straty psychiczne wynikłe z jego lektury i fizyczne efektujące z zastosowania się do niniejszego poradnika.
Pośród wszystkich urządzeń w naszych domostwach niewiele jest tak irytujących i doprowadzających do takiej pasji, jak komputery. Choć badania nad rozwojem sztucznej inteligencji są dopiero w zalążku, sprzęty te zachowują się tak, jakby już od dawna posiadały świadomość, a głównym celem ich życia było uprzykrzanie żywota użytkownikom. Ile razy marzyliśmy o ich permanentnym uszkodzeniu czy wyrzuceniu przez okno.
Jeżeli brakowało Ci odwagi, by spróbować samemu, doświadczenia, by wystarczająco szybko poradzić sobie z niewiernym sprzętem, albo po prostu pomysłu, jak zabrać się do czynu zniszczenia, trafiłeś w dobre miejsce, prezentuję całą gamę pomysłów i metod na zniszczenie tego pomiotu zła, jaki zowie się komputerem.

Pierwszy jerzyk

Odkąd zacząłem się interesować głosami ptaków, a więc od piątej klasy podstawówki, zauważałem, że u nas, w Bolszewie, latem zawsze śpiewa cały chór jerzyków, naprawdę jest ich tu mnóstwo.
Stąd też jakoś od gimnazjum nauczyłem się notować dzień, w jaki usłyszę pierwszego przedstawiciela tego gatunku, taki symbol początku wiosny.
W roku 2018 dzień ten wypadł 27 marca.
W ogóle powoli się u nas rozćwierkują ptaki, jeszcze zbyt cicho, by na tle ulicy nagrać, ale niemal codziennie słychać śpiewające bogatki, zięby i inne ptaki widywane wiosną.
Ostatnio nawet w drodze do szkoły słyszałem ortolana, czekając na przystanku natomiast głowy dać nie mogę, ale niemal na pewno zaćwierkał skowronek.

Macbook Pro 13 – pierwsze wrażenia oczami programisty

Muszę przyznać, że nigdy nie byłem jednym z tych fanów marki Apple, którzy przepychali się o każdy produkt z Jabłuszkiem, na forach wychwalali je na wszelkie sposoby i krytykowali wszystko inne.
Więcej, ja zawsze do produktów Apple podchodziłem sceptycznie, szczególnie do tych najnowszych. iPhone X dla mnie jest dowodem na to, że ta marka się stacza coraz bardziej, nie wspominając nawet o pełnym błędów systemie iOS 11.
Polityka usuwania złącza Jack w iPhone czy USB w Macbookach także zasługuje na krytykę.
Muszę jednak przyznać pewne rzeczy. Po pierwsze, programiści Apple umieją lub też umieli walczyć o każdy herc taktowania procesora, ładnie widać to na telefonach z serii iPhone, których procesory nieraz bardzo ustępują konkurencji, a które mają podobne osiągi. Microsoft mógłby się w tym aspekcie od Apple wiele nauczyć.
Po drugie, firma ta dba czy też dbała o drobiazgowość, dopracowanie każdego detalu, szczegółu i szczególiku.

Programista iluzjonista

Ostatnio coraz częściej słyszę rodziców mówiących, że ich dzieci umieją programować, coraz więcej obserwuję ludzi twierdzących, że są programistami. Prawda jest jednak inna i nie rozumiem, co tu się dzieje.
Ostatnio rozmawiałem z osobą z rodziny, która twierdzi, że jej syn jest programistą. Rozmawiałem z nim. Prawda jest taka, że C jest mu językiem obcym, coś tam wie o komputerach, jak na licealistę, nawet dużo, ale uważa się za programistę, bo napisał stronę Internetową. Inny człowiek twierdzi, że jest inżynierem oprogramowania, bo napisał w CPP aplikację, która wypisuje na ekranie napis Hello World albo oblicza sumę dwóch liczb.
Rodzice uważają, że nasze pokolenie z racji oswojenia z informatyką od najmłodszych lat rodzi samych programistów i informatyków. Trudno jest mi zaś z tym poglądem się sprzeczać, zarzuca mi się bowiem wtedy zazdrość, czego nie rozumiem w ogóle.
Zacznijmy może jednak po kolei.

Wiosna

Mam wrażenie, że świat lubi nas czasem zaskoczyć.
Jeszcze tydzień temu zdawałoby się, że zima utrzyma się przynajmniej kilka dni, dziś?
To prawda, na drogach topnieją wciąż u nas całe zaspy śnieżne i pewno jeszcze kilka dni to potrwa, ale wiosnę już czuć w powietrzu.
Powiedziałbym, w sam czas, za osiem dni astronomicznie zacznie się ta pora roku, bo w tym roku będzie miało to miejsce 20 marca, a nie 21, jak mówi kalendarz.
W drodze do szkoły rano słyszałem dziś chór bogatek, a ponoć na półwyspie Helskim odezwały się pierwiosnki.

Internecie, dokąd zmierzasz?

Zajrzałem dzisiaj na Facebooka. Pośród stu przejrzanych przeze mnie wpisów widocznych na osi czasu, może trzy były warte uwagi, nie były kolejnymi zdjęciami, emotkami, komentarzami o jedynym celu napisania jakże elokwentnego xD, nie wspominam już nawet o udostępnianych linkach Four Square i tak zwanych memach.
Zajrzałem potem na Twittera, ale wyjąwszy kilka newsów ze stron Internetowych, nie było tam praktycznie niczego wartego uwagi.
Zajrzałem dalej na maila, ale znalazłem tam tylko wiadomości z list dyskusyjnych, w dodatku większościowo prezentujących poziom merytoryczny, o leksykalnym nie wspominając, zbliżony do naszych polityków, którzy dużo mówią, a mało w tym treści.
Zajrzałem więc na What’s Appa, po przejrzeniu kilku wiadomości z grup, uznałem, że niczym nie różnią się od tych mailowych, podobny bełkot i bezsens.
Zrezygnowany, wszedłem na Youtube, by obejrzeć coś ciekawego. Pokazało mi się kilka kabaretów, jednakże poziom większości skeczów był może odpowiedni dla ludzi o IQ poniżej pięciu, a szkoda, bo znam dobre naprawdę spektakle komediowe.

Nowa zabawka

Witajcie+
Po pierwsze, cały niniejszy wpis piszę za pomocą otrzymanej przeze mnie jakąś godzinę temu linijki brajlowskiej. No i w powyższym zdaniu zrobiłem już kilka błędów ze względu na brak doświadczenia, ale… po kolei.
Dostałem finansowanie na linijkę, dokładniej krytykowanego przez wielu Focusa, model ten wybrałem dlatego, że, eeee, jako jedyny w ofercie posiadał bluetootha.
Bardzo pierwsze wrażenia?
No cóż… Po pierwsze, klawisze punktów chodzą tu bardzo lekko, mówię o pisaniu. Na razie przeszkadza mi to, bo przyzwyczajony jestem do Perkinsa, ale wiem, że wkrótce się nauczę.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Pamiętnik Tagi

Dawid (prawie) sam w laboratorium, czyli horror na iście Homerycką skalę. O dwóch takich, co podgrzewali glikol.

„Dawid, a tak właściwie, wiesz, jak to się wyłącza? Bo ten glikol tak jakby cały się spienił i, eeee, zaczyna coś z niego parować.” Nie, nie miałem zielonego pojęcia, jak to się wyłącza. Cóż innego mogłem rzec, niźli: „Nie wiem, ale, yyy, może odłączmy korki?”
Takie właśnie rozmowy trwały wczoraj na Akademii Morskiej, gdy dwójka wariatów próbowała obliczyć szerokość pasma wzbronionego w półprzewodniku.
Wszystko zaczęło się dość niewinnie w zeszłym roku szkolnym, kalendarzowo dwa lata temu, kiedy zaproponowano mi udział w programie o nazwie Zdolni z Pomorza, odbywała się wtedy rekrutacja.
Co to za program? A no jest to dzieło łączące ludzi nienormalnych, postrzelonych i zwariowanych na punkcie matematyki oraz fizyki. Zatem dopuszczono mnie w owym słynnym 2016 roku do egzaminu. I był to błąd, ponieważ tak nieszczęśliwie się złożyło, że egzamin ten zdałem, co rzuciło cień na całą przyszłość rozwoju fizyki na Pomorzu.

Włóż Hamburgera Do Stacji Dysków! Czyli pozdrowienia z Zakopanego

Swojego pierwszego bloga, na Klango, założyłem w 2013 roku. Od tamtego dnia każdym jednym wpisem, jaki popełniam, przekonuję ludzkość o swojej nienormalności.
Tak sobie myślę, że chyba wypadałoby zmienić nawyki, udowodnić wam, że jestem normalny. Jest tylko jeden drobny, malutki, kruszynkowy problemik.
Ja normalny nie jestem ni krztyneczkę.
Miałem taki pomysł, żeby ten wpis zacząć humorystycznym dowodem, że normalny jestem, a potem go obalić. Napotkałem jednak przeszkodę nie do pokonania. Rozważając wszystkie możliwe początki, prologi i preambuły, doszedłem do wniosku, że w mym umyślę nie zrodził się żaden, ani jeden pomysł, jak zacząć cokolwiek normalnie.
Prawdopodobnie wynika to z faktu, iż gruntowna analiza mojego życia prowadzi do jednego wniosku.

EltenLink