Czekam

Wiem, co sobie pomyślicie… Spokojnie, to nie tak. 🙂
Przybędziesz, powiedz, na mą wyspę?
Tu Słońce jasne skrzy w strumieniu,
na drzewach złote rosną liście,

Szara przystań

Chcecie słyszeć o nadziejach,
o miłości, ludzkich smutkach,
jak człek prosty zło zwycięża,
jak zło człeka w ziemię wkrusza.

Morze

Patrzyłem na błękitną nić,
co biegła pośród skał,
gdzie promień Słońca jasny lśnił
na tafli białych fal.

Legendy Gdyńskie

# Słowem wstępu
W ostatnich miesiącach coraz częściej na myśl przychodził mi pomysł opracowania legend związanych z Gdynią. Miałem okazję kilkukrotnie z różnymi osobami rozmawiać na ten temat, a, jak się okazuje, na próżno szukać w Internecie zbioru liczącego więcej, niż 3-4 pozycje.
Spis legend Pomorskich na własny użytek prowadziłem od roku 2011, są to jednak bardziej skrótowe notatki, niż streszczenia. Postanowiłem więc zebrać wszystkie te materiały i zredagować do możliwie przystępnej formy.
Jak się okazuje, część podań ziem kaszubskich jest znana również poza Pomorzem, a jednak niekoniecznie kojarzone są z Gdynią. Inne opowieści wyglądają na zapożyczone, przeniesione w nasze realia, zdumiewająco podobne są bowiem do historii spotykanych w innych częściach kraju. W spisie tym umieszczone są więc jedynie te legendy, co do których mam pewność o ich Pomorskim pochodzeniu.
Sortując i porządkując swoje zapiski, zauważyłem, że dość ładnie dzielą się na legendy gdyńskie, gdańskie, wokółwejherowskie, puckie, helskie, krzyżackie i hen-dalekie. Na początek opowiem o tych gdyńskich, kiedyś jednak może, jeśli ten spis kogoś zainteresuje, pokażę więcej.

Szlak

Płynąłem kiedyś na wskroś fal,
słuchając mew kwilenia,
a łódź mą nosił chyży wiatr,
śpiewając o nadziejach.
Mijałem klucze ostrych skał,

Melodia

Melodia była cicha, jak zawsze. Cicha, delikatna, smutna rozbrzmiała, gdy smyczek raz jeszcze dotknął instrumentu. Była słaba, ale nie stanowiło to przeszkody, są bowiem obrazy, dla których odległość nie istnieje. Niosły muzykę w dal krople padającego deszczu, niosły ją w dal gałęzie drzew szumiących pośród lasu, niosły ją w dal fale biegnące po morzu, niosły ją w dal wreszcie myśli i wspomnienia. Niesiona przez lekkie podmuchy wiatru opadała melodia wraz z deszczem tam, gdzie miała, choć było to tak daleko.
Który to raz? Dziesiąty? Setny? Nikt tego nie wie. Nie wie tego nawet dłoń dotykająca skrzypiec. Nie wie tego wiatr, choć pamięta pierwszy i każdy następny koncert tak dokładnie, jakby było to wczoraj. A może było to wczoraj? Dla pewnych obrazów przeszkodą nie jest i czas.
Raz po raz buki trwające na warcie melodii, której nikt nie słucha, opowiadają historię ludziom, biegnącym w pogoni za dniem. Czasem zdaje się, że już ktoś zrozumiał, ktoś przystanął, wsłuchując się w głos lasu. Potem jednak rusza dalej, nie mogąc lub nie chcąc usłyszeć słów pośród liści. Czasem ptaki, które siedzą na gałęziach buków próbują zaśpiewać o skrzypcach brzmiących wśród nocy, ale i ich nikt nie słucha. Nie słucha ni morza szumiącego, ni wilków wyjących. A przecież każde z nich próbuje opowiedzieć tę samą opowieść.
Nikt już nie pamięta, kiedy niewyraźna postać dziewczyny pojawiła się w lesie pierwszy raz. Stanęła na klifie i spojrzała na morze, to zaś na zawsze zapamiętało obraz jej twarzy, przepięknej, ale i wyrażającej smutek, jakiego świat jeszcze nie znał. Łzy, które wtedy spłynęły wśród fal, pozostały solą w morzu na zawsze. Potem, odwróciła się od morskiej piany, by nigdy więcej na nią nie spojrzeć, usiadła na przewróconym pniaku i trwała tak, nim nie zaszło Słońce, a na niebie nie pojawiły się pierwsze konstelacje. Gdy zaś zalśniły gwiazdy, wyjęła skrzypce i dotknęła instrumentu smyczkiem.
A potem grała o żalu i nadziei, o chłodach zimy i deszczach jesieni, gorącu lata, aż wreszcie o zieleni wiosny. Grała długo i niestrudzenie, choć noc była zimna, a deszcz zlepił jej włosy i zalał sukienkę. Grała póki Słońce znów nie zajaśniało za widnokręgiem. Nikt jednak nie przyszedł prócz ptaków, które, zbudzone, wsłuchały się w melodię; prócz zwierząt, które położyły się pod drzewami na polanie, oczarowane muzyką.

Poranek

Dedykowane tym, dla których poranek oznacza kolejny, nudny dzień, a deszcz zakrywa świat.
Szedłem raz lasem wśród buków i brzóz,
wśród kwiatów słodko pachnących,
gdzie strumień chłodny w świetle rannych zórz

EltenLink