W służbie (nie) połamanych lasek

Warszawa, 8 października 2019 r.
Drodzy czytelnicy niniejszego bloga.
Piszę do was w sprawie niecierpiącej zwłoki, którą uznać mogę za próbę zamachu na moje życie. Umiem zrozumieć, że jako administrator, programista i twórca rakiet mogę pozostawać w niełasce dla większości tu zgromadzonych, jednak akt przemocy, jakiego próbowano się wobec mnie dopuścić, wydaje się środkiem niewspółmiernie poważniejszym od wymaganego.
Szedłem ja sobie radośnie stacją metra, słuchając komunikatów i rozmyślając nad tym, jakim pociągiem pojadę, a tu jak nie świśnie, jak nie gwizdnie, jak nie trzaśnie…
Osobę, która raczyła w tak bezwzględny i godny pożałowania sposób potraktować mnie dziś w godzinach porannych na stacji metra Świętokrzyska pragnę spytać… Jaka to była laska, że się nie połamała w kontakcie z moją skromną osobą? Bo nizwykle użyteczne byłoby posiadanie takiego kijka, którym można walić osoby, których nie lubimy po nogach bez obaw o zamianę go w stertę drzazg.

Schizma Blogowa

Czy ma to sens? Wiele osób twierdzi, że nie.
Ja nie wiem, ale jednak postanowiłem rozbić tego bloga.
Założyłem dwa nowe blogi: jeden poświęcony nauce, drugi będący biblioteką dźwięków. Przeniosłem już na nie odpowiednie wpisy.
Ten blog pozostanie blogiem prywatnym, czyli poświęconym codzienności, twórczości, refleksjom, odkryciom i wszystkiemu, co nie było nagraniami dźwięków lub artykułami naukowymi. 😉

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Pamiętnik

Pomyłka

Wyobraźcie sobie taki typowy, piątkowy poranek Dawida.
Wyciągacie z lodówki jajka (dwie sztuki) i majonez (jeden słoik). Następnie wyciągacie do tego nieco naczyń.
Wkładacie jajka do garnka i włączacie kuchenkę. Czekacie, aż zaczną się gotować. Gdy zaczną, liczycie osiem minut.
W tym czasie wyciągacie z szafki herbatę i cukier i zaczynacie ważenie eliksirów. Ale żadnych tam trudnych, żadna czarna umbarska, zwykła, poziomkowa.
Grzejecie wodę, nalewacie do kubka z saszetką i postanawiacie dodać cukru.

Prawie roczek

Wiecie, że dokładnie za tydzień minie rok od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłem swoje (przyszłe w owym czasie) mieszkanko na Powiślu? Tyle się od tego czasu zmieniło, że aż trudno w to uwierzyć. Wiele się nauczyłem, wiele też zebrałem doświadczeń – dobrych i złych.
Kilka razy przychodziło mi na myśl spisywanie tu tych drobnych wyzwań, by komuś kiedyś posłużyły przy usamodzielnianiu się, ale okazało się to niemożliwe. Nie wiedziałem, co, o czym i jak pisać. A przecież taka skarbnica wiedzy i porad byłaby nieoceniona.
W Warszawie nie miałem znajomych, rodziny, przyjaciół i przyznam, że… to była jedna z gorszych rzeczy, choć też i duża szkoła.
Jak się było wysłanym po głupie zaświadczenie do dziekanatu na drugi koniec miasta, to nie było wyjścia, trzeba jechać na drugi koniec miasta i pytać, bo nikt nie pomoże.

EltenLink