Kategoria: Z szarości dnia
Co przychodzi i odchodzi: refleksje, myśli i zdarzenia
Przystanek widmo… Czyli na szybko, co tam u mnie.
Niby istnieje… Autobus się tam zatrzymuje… Ponoć jacyś ludzie tam nawet mieszkają… Co z tego wynika, ponoć również wysiadają tam i wsiadają… A jednak nikt o nim nie słyszał.
To właśnie jest przystanek widmo!
Autobus, którym dojeżdżam do szkoły, ma od miesiąca nowy przystanek o nazwie Strażacka. Niestety albo stety, nadal nie wgrano w nim nazwy głosowej tego przystanku. Jeśli więc autobus przystanki mówi, a nie jest to w Bolszewie taki pewnik, to na Strażackiej pada niezwykle inteligentny komunikat – Następny Przystanek: Przystanek.
Taaaaa.
To wszystko wina Arycytotelesa, czyli żegnamy rok 2017. Kilka przemyśleń i małe podsumowanie.
W jednym z wielu układów planetarnych, ochrzczonym przez ludzkość Układem Słonecznym, tarcza Księżyca przesłoniła gwiazdę Aldebaran, odsłaniając Syriusza, który na nocnym niebie staje się w tym czasie jednym z najjaśniejszych ciał niebieskich. Srebrny Glob tym czasem, leniwie poruszając się po torze swej orbity, rośnie w oczach, by już drugiego stycznia osiągnąć największą pełnie nadchodzącego roku. Krótko później, piątego stycznia, utworzy kolejną konstelację z gwiazdą Regulus. Pierwsza planeta układu, Merkury, na niebie we wczesnych godzinach pierwszego stycznia wychyli się najbardziej na zachód w swojej wędrówce, o dwadzieścia trzy stopnie w płaszczyźnie poziomej względem Słońca i w górę o pięć stopni, osiągając szerokość kątową siedmiu sekund.
W nieskończoności kosmosu trzecia planeta systemu, jedyna, która obserwowana jest jako błękitna kropka, dom ludzi i zwierząt, wyobrażana na tylu malowidłach, w tylu wierszach i powieściach, Ziemia, o masie pięciu i dziewięciuset siedemdziesięciu dwóch tysięcznych kwadryliona kilogramów, największym promieniu sześciu tysięcy trzystu osiemdziesięciu jeden kilometrów, właśnie przemierza tym czasem przestrzeń z prędkością ponad trzydziestu i dwóch dziesiątych kilometra na sekundę, by lada moment osiągnąć peryhelium, zbliżając się do Słońca na odległość nieco ponad stu czterdziestu ośmiu milionów kilometrów. Na jej powierzchni ludzie zaś świętują zmierzch starego i świt nowego roku.
Tym czasem na owej planecie człowiek zwany Dawidem Pieperem właśnie pisze ten tekst, zastanawiając się czy jest z nim wszystko w porządku, skoro właśnie napisał powyższy nagłówek bez żadnej ściągi, a, nie chcąc nikogo zmylić, zapytawszy się przed chwilą katalogu efemerydów astronomicznych czy się nie pomylił, dowiedział się, że nie. Pytanie zasadnicze brzmi w takim razie: czy to już znak, że należy rozpocząć jakąś terapię, czy jednak lepiej nie, w trosce o zdrowie psychiczne psychologów?
Starożytni Rzymianie, wprowadzając kalendarz Juliański, kazali nam świętować nowy rok pierwszego stycznia. Tak po prawdzie, nie bardzo wiem, jaka różnica czy święto to obchodzimy pierwszego stycznia, osiemnastego kwietnia czy, najlepiej, dwudziestego dziewiątego lutego, miałbym wtedy cztery latka!
Gloria in Excelsis Deo! Czyli kilka rozważań i wspomnień Wigilijnych.
Okres Świąt Bożego Narodzenia to czas szczególny. Nie tylko dlatego, że jest wolne od szkoły i pracy, że spotykamy się całą rodziną.
Jakoś tak się stało, że to pamiątka narodzenia Chrystusa stała się, przynajmniej w Polsce, tym najważniejszym okresem w roku.
Często słyszę określenia takie, jak magia świąt. I coś w tym jest, bowiem to Święta Bożego Narodzenia właśnie są tym momentem, kiedy jedyny raz zatrzymujemy się w natłoku codzinnych spraw, chcąc wspólnie z rodziną, w radości i spokoju świętować to, że narodził się Bóg, który nas zbawi.
Nie wiem, czemu akurat Boże Narodzenie odgrywa do dziś dla nas rolę najważniejszą. Czemu nie zajmie jej chociażby święto Wielkiej Nocy. Może wpływa na to dodatkowo fakt, że kończy się rok, może zima za oknami, biel śniegu, o ile raczy zaśnieżyć.
W każdym razie, fakt pozostaje faktem, to właśnie w grudniu spotykamy się całymi rodzinami, by zatrzymać się choć na chwilę.
O trójkątnych kwadratach, to jest o ostatnich dni rozprawach, dysertacjach i innych zabawach. Czyli co tam u mnie.
Jeśli zapadła już noc, wszyscy domownicy udali się na zasłużony spoczynek i tylko jeden człowiek siedzi przy biurku w swoim pokoju, pochylając się nad jakimiś książkami, można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że jest to uczeń.
Jeśli w dodatku człowiek ten mamrocze coś o kwaternionach, całkach i macierzach, najprawdopodobniej jest to uczeń na profilu matematycznym.
Jeżeli, idąc dalej, uczeń ten korzysta z laptopa, prawdopodobnie jest to niewidomy na profilu matematycznym.
Jeżeli zaś zastanawia się, jak wygląda trójkątny kwadrat… Z pewnością jestem to ja.
Zaśnieżyło
Witajcie!
Ja tylko na chwilę przychodzę z raportem pogodowym.
Dzisiaj spadł u nas pierwszy śnieg.
W nocy temperatura spadła troszkę poniżej zera, a że padał deszcz, to zaśnieżyło.
Zwykle te pierwsze opady śniegu to taka niezidentyfikowana breja, ćwierć deszcz, ćwierć śnieg, a w reszcie błoto.
Gdy się uspokoił żywioł i burza, co się zerwała, maszt uznał, że poleci wprost na Stanisława. – Czyli wspomnienia o wycieczce klasowej na zakończenie gimnazjum.
Dałem Angelice radę, by napisała wpis o najszczęśliwszym wspomnieniu, co też zrobiła, dziękuję za wysłuchanie mnie.
Pisałem tutaj już kiedyś o trzech obrazach, które sprawiły mi mnóstwo szczęścia.
Dzisiaj jednak napiszę nie o obrazach, a o wspomnieniach, całych chwilach, godzinach, dniach.
Chcę wybrać trzy zdarzenia, które są dla mnie skrajnie bliskie ideałowi szczęścia.
Jeszcze Polska nie zginęła… Ale Polacy o niej zapominają.
11 listopada 1918 roku zakończyła się I Wojna Światowa, a jednocześnie Polska po 123 latach niewoli odzyskała niepodległość i międzynarodowe uznania.
Po długich i ciężkich latach prześladowań narodu Polskiego, walk, powstań i klęsk, I Wojna Światowa dała wreszcie nadzieję na odzyskanie własnego państwa.
Nie będę tutaj zagłębiał się w historię.
Ci, którzy się nią interesują, na pewno czytali nie jedno o odzyskaniu niepodległości.
No to niewidomkowo, czyli Warszawskie atrakcje towarzyszące, eeee, główne znaczy się
Witajcie!
Miałem najpierw napisać o drugim dniu Reha, ale, to wszystko przez Maję.
Wstawiła wpis na bloga i kazała mi najpierw napisać ze swojej strony opis, a dopiero potem przeczytać jej pisaninę.
No ok.
Jak więc już wiecie z bloga Mai, ha, ha, ha, musiałem. 😀
Pourodzinowo, czyli o osiemnastkowej imprezie
Witajcie wszyscy!
Jeśli ktoś sądził, że po osiemnastych urodzinach odwidziało mi się pisanie bloga, no cóż, przykro mi, ale nic z tych rzeczy, nadal będę wam pisał długie i nudne wpisy. 🙂
Jako, że jest to pierwszy wpis, który piszę jako osoba, ponoć, dorosła, musi być bardzo długi i bardzo nudny, nieprawdaż?
Już tak poważnie, wczoraj robiłem imprezę osiemnastkową dla rodziny i znajomych.