Programowanie nie takie, jak myślałem
Gdy jako dziecko wyobrażałem sobie pracę programisty, myślałem, że to człowiek, który z iskrą zapału w oczach i miliardami liczb w pamięci w oszałamiającym tempie wystukuje na klawiaturze partie kodu, aby tylko zdążyć na czas, zapisać, skompilować i wysłać.
Kiedy zacząłem naukę programowania, doszedłem do wniosku, że to nie tak. Uznałem, że programista to człowiek, który przegląda grube tomiszcza dokumentacji i w oparciu o nie uważnie, studiując każdy wprowadzany numer kreuje coś wielkiego.
W miarę nauki języka C, zrozumiałem, iż znowu się pomyliłem. Programista rzadko sięga po grube tomiszcza, bo pamięta wiele funkcji, a najwięcej czasu spędza na rozplanowaniu aplikacji, nie zaś jej napisaniu.
Wczoraj, gdy siedziałem pochylając się nad kodem Eltena, popijając w zamyśleniu kawę i zastanawiając się, co znowu zepsułem, dotarło do mnie, że w ogóle, kompletnie nie miałem racji.
Odwiedziny kreta
Sen
Wygląda na to, że wena do mnie zaczęła wreszcie wracać.
Pomysł na ten wiersz przyszedł mi do głowy kilka dni temu.
Śniłem o morza błękicie fal,
Klękajcie narody (dedykacja dla talpa171)
Drugi dom
Tata pochodzi z Pucka, niewielkiego, choć dość ważnego miasteczka położonego nieopodal Półwyspu Helskiego nad zatoką Pucką.
Niewielkiego znaczy niecałe 12000 mieszkańców, co przy Wejherowie pięciokrotnie ludniejszym zawsze wydawało mi się niemal wioską.
Kiedy byliśmy mali z Kamilem, bardzo często jeździliśmy tam do babci, ja częściej od Kamila, ale i w dwójkę bywaliśmy tam notorycznie.
Po śmierci dziadka babcia prawie na stałe zamieszkała w Anglii i do Polski przyjeżdża praktycznie tylko na wakacje z Vincentem (kuzynem), a więc byłem tam ostatnio jakoś z pół roku temu, kiedyś jednak praktycznie każdego miesiąca pojawialiśmy się tam choć raz.
Dlatego też chciałbym opisać kilka wspomnień związanych z tym miejscem, bo było dla mnie wyjątkowo ważne.
Majka, ogarnij się, trochę trudniejsza była. – Co Dawid na Mazowszu porabiał.
Kilkukrotnie wspominałem na tym blogu o pewnym weekendzie, który należy uznać za ósmy cud świata, przede wszystkim za to, że w ogóle go przeżyłem.
Jak to już w moim wypadku bywa, napisanie o czymś w terminie w miarę aktualnym jest czynem prawdopodobnie nieosiągalnym, a zatem doceńcie, że minął mniej, niż miesiąc.
Bo na przykład takiej wymiany do Bad Marienberg wciąż nie opisałem, choć opisać ją obiecałem… 6 marca zeszłego roku.
Pewnego piątku wsiadł Dawid do pociągu odjeżdżającego z Gdyni Głównej w kierunku Warszawy. I tak zaczęła się podróż w nieznane.
Opowieści Kanterberyjskie (fragment w przekładzie własnym)
Dobry wieczór.
Dziś przychodzę do was z czymś, co jest chyba najtrudniejszym przekładem z angielskiego, jakiego się podjąłem.
„Opowieści Kanterberyjskie” wyszły spod pióra Chaucera w XIV wieku.
W dużym skrócie, opowiadają one o pielgrzymce do tytułowego Kanterbery i o historiach pielgrzymów.
Pierwszą ich część stanowi tak zwany prolog ogólny (General Prologue), którego fragment przełożyłem na język polski.
Dawid kontra goliat, czyli o tym, dlaczego tak ważne jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa
Kamil, mój brat, zgłosił mi, że Windows na jego komputerze zaczął piszczeć, że nie jest oryginalny. Problem tkwił w tym, że owszem, był, fizycznie kupowanym przeze mnie systemem.
Wprowadziłem wtedy klucz ponownie i uznałem, że po sprawie. Do wczoraj.
Wczoraj, używając w pewnym celu tego komputera, zauważyłem, że powiadomienie o nieoryginalności systemu wróciło. Przyznam, zaintrygowało mnie to.
To, co teraz napiszę, niech będzie dla was przestrogą.
Wielkie zmiany
Obudziłem się dziś z myślą, że muszę dokonać wielkich zmian w swoim życiu.
Nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć, co mi się śniło.
Ale, skoro dokonywać wielkich zmian, to dokonywać wielkich zmian.
Jeszcze nie wiem jakich, ale coś się wymyśli.
Jakieś propozycje?